wtorek, 10 czerwca 2014

Poobiednia drzemka z odrobiną jazzu

Dzień doberek!
A zatem poobiednia drzemka raz jeszcze. 
Czas oczekiwań na wyniki swojego pierwszego, "najważniejszego" egzaminu w życiu jak i początek "najdłuższych wakacji życia" to istna sielanka. Niekończące się spotkania ze znajomymi, których nie widziało się całe miesiące (no dobra, przesadzam, ale oni też uczyli się do swoich egzaminów, byli zajęci swoimi sprawami etc.). Czytanie książek do trzeciej nad ranem. Przesiadywanie na dworze, na siłowni, na basenie, wieczorne wycieczki rowerowe, świetne koncerty - jednym słowem odwiedzanie każdego miejsca jakie się da. Znajdzie się multum atrakcji, ale w czasie wypoczynku nie zapominam o Was moi drodzy! Dzisiaj na kolejny gorący dzień (a raczej nadchodzący nieuchronnie wieczór - mam nadzieję, że wyrobię się do z tym postem przed zmrokiem) pochillujemy sobie w towarzystwie lekkiego jazzu, jaki serwuje nam Anna Maria Jopek na swojej wspaniałej płycie o jakże zapadającym w pamięć tytule.
"Bosa".
Zapraszam do lektury ;)


Anna Maria Jopek - "Bosa", Universal Music, 2000

Jakby się nad tym zastanowić, poznałem tę płytę tylko i wyłącznie dzięki sympatycznemu zbiegowi okoliczności. Moi rodzice zakupili ten krążek dawno temu w jakiejś promocji po wybornie niskiej cenie (nie pamiętam ile dokładnie zapłaciliśmy, ale były to naprawdę grosze). Nikt u nas w domu nie znał twórczości Anny Marii Jopek, przez co płyta wylądowała na półce i pewnie odeszłaby w zapomnienie, gdybym sam się nią nie zainteresował. Artystkę kojarzyłem wówczas jedynie ze starą jak świat "Joszko Brodą", do której teledysk co jakiś czas puszczany był na Kino Polska Muzyka. W wolnej chwili przeglądałem książeczkę dołączoną do płyty (jest to zawsze u mnie punkt pierwszy, od którego zaczynam moje obcowanie z wszelką muzyką). Zawierała ładnie brzmiące teksty piosenek skomponowane ze zdjęciami Anny Marii, stojącej na tle jesiennego krajobrazu. Pomyślałem, że co mi w sumie szkodzi posłuchać?
Nie pożałowałem tej decyzji.


Niby jesień, a jednak lato.

Klimat na płycie jest w wielu miejscach niepokojąco mroczny - między innymi rozpoczynająca całość prawie 10-minutowa "Bukowina", często nostalgicznie łzawy - tu na myśl od razu przychodzi mi jedna z ostatnich piosenek na krążku - "W smudze cienia", w której jedwabistemu głosowi Anny Marii Jopek akompaniuje smutna aczkolwiek zapadająca w pamięć melodia na harmonijce. To typowałoby płytę idealną na jesień. Coś w mojej głowie jednak buntuje się przeciwko takiemu szufladkowaniu "Bosej" i najczęściej puszczam ją sobie właśnie ciepłymi, czerwcowymi wieczorami. Są tu ogromne pokłady odprężającej, pogodnej energii, do której wbrew wszystkim schematom pasuje idealnie letnia pora roku. Posłuchajcie sobie "Tęskno mi tęskno", a w mig załapiecie, co mam na myśli.

Pełen spontan.

Jak można przeczytać w internecie na oficjalnej stronie Anny Marii Jopek - ważnym momentem przy tworzeniu "Bosej" - jakby zabawnie to nie brzmiało było, uwaga - wejście do studia. Właśnie wtedy brzmienie nadchodzącej płyty diametralnie się zmieniło, przybierając zupełnie nowy kierunek. Wiele z tych utworów to zaledwie pierwsze próby zespołu w studiu. Co takie spontaniczne nagranie materiału dało całości? Na pewno jakąś dozę nieprzewidywalności. Może jest to muzyka jazzowa - z potocznej definicji elitarna i spokojna, do słuchania na wieczornych prywatkach. Każda z tych piosenek złożona jest z symfonii dźwięków, których słuchacz się nie spodziewa. W efekcie żadna z nich nie nudzi się - ani w trakcie słuchania, ani w żadnym innym momencie w przyszłości. Piosenki takie jak "Jeśli chcesz", czy jeden z moich faworytów na płycie - refleksyjne, pogodne"Jednocześnie" zawierające może jeden z najlepszych refrenów polskiej muzyki ever, może i są spokojne (na pewno nie rozkręcimy nimi szalonej imprezy, chyba że w domu spokojnej starości), ale nie można im zarzucić przewidywalności. Całą płytę chłonie się w jednym tchem, łykając kolejne zaczarowane dźwięki. A zapewniam Was - każda z tych piosenek ma swoją własną, wciągającą aurę.


To, co ważne.

Jakie kawałki szczególnie polecam poza wyżej wymienionymi? Oczywiście wszystkie są warte przesłuchania ze względu na piękne teksty i całą orkiestrę różnorodnych akustycznych instrumentów, jednak jeżeli nie macie czasu i chcecie wydobyć z tej płyty w krótkim czasie wszystko, co najważniejsze na pewno powinniście przesłuchać "Nim wstanie słońce" -  jak dla mnie jest to absolutnie najmocniejszy punkt całego dzieła - bo tak powinno się o "Bosej" mówić. Warte poznania jest nieco zahaczające o muzykę pop "Szepty i łzy", do którego na płycie mamy dołączony w ramach bonusu specjalny teledysk - wisienka na torcie, wieńcząca całą płytę. Mroczne "Kiedy mnie już nie będzie" i odprężające "Z powietrza" - będziecie chcieli wracać do tych piosenek często i gęsto. Zostawiam Was zatem sam na sam z artystką jaką jest Anna Maria Jopek.


Miłego słuchania.
Smacznej poobiedniej drzemki.
Do usłyszenia wkrótce :)
Waflekins.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz