niedziela, 16 czerwca 2013

Genialny debiut Holloee Poloy.

Wiem, to zdjęcie Edyty Bartosiewicz
 już kiedyś wstawiałem na blogu, ale
Holloee Poloy nie ma własnego zdjęcia!
Post miał być przed weekendem, ale wciągnąłem się w wir przeróżnych przygód, które raczej nie pasują tematyką do bloga, no może poza jazzowym jam session przyjaciółki, który ostatecznie się nie odbył. Nie! Znowu za bardzo odbiegam od tematu! Opowiem Wam dziś o płycie, która w porównaniu do wszystkiego o czym pisałem dotychczas na blogu (oprócz starego jak świat świątecznego postu o Sinatrze) jest całkowitym dinozaurem. Co można powiedzieć o Holloee Poloy poza tym, że ciężko jest wymówić nazwę przy pierwszym jej przeczytaniu? Grupa powstała w 1988 roku nazywając się początkowo Staff i dała o sobie znać wygrywając wówczas konkurs o jakże uroczej nazwie- "Mokotowska Muzyczna Jesień". Nagrodą było nagranie swojej debiutanckiej płyty i tak własnie w maju 1989 poczyniono The Big Beat krążek wyjątkowy. Jest to jedna z czołowych pozycji bardzo nielicznego grona płyt, które naprawdę na mnie wpłynęły i bardzo silnie ukształtowały muzycznie. Długo słuchanie przeze mnie muzyki polegało tylko na tym, że szukałem tylko i wyłącznie czegoś podobnego do Holloee Poloy. Jak trafiłem na taki nieznany staroć w dzisiejszych czasach? Dawno, dawno temu byłem ogromnym fanem Edyty Bartosiewicz (która się przypadkiem do zespołu dołączyła jako wokalistka) i w oczekiwaniu na jej kolejną zapowiadaną od ponad dekady płytę postanowiłem poszukać jakichś piosenek w rodzaju "B-side'ów", które nie weszły na oficjalne płyty z tych, czy innych powodów. Szukając dowiedziałem się, że śpiewała Ona w zespole, o którym dziś mówiłem. The Big Beat to płyta dziś niedostępna w sklepach (sporadycznie na allegro), w internecie jest z nią już trochę lepiej, ale wtedy? Szukałem jej miesiącami w przestrzeniach "internetów" i wreszcie znalazłem- nie zawiodłem się, założyłem słuchawki jeszcze nie wiedząc, że ruszam w jedną z najpiękniejszych muzycznych przygód życia. Wracając do tematu- zapraszam do kolejnej recenzji z serii Co Waflekins poleca Wam na wakacje?, którą otworzyłem poprzednim postem.

Holloee Poloy- "The Big Beat", Polskie Nagrania
1990 r.
Zawiodą się wszyscy fani pop-rockowego wydania solowej Edyty. The Big Beat to zupełnie inny świat. Płyta całkowicie awangardowa, przeplatająca ze sobą bardzo dobry rock, funk, jazz, a nawet niekiedy momentami hip hop. Muzycznie jest to całkowite szaleństwo. Słychać ogromne inspiracje takimi wykonawcami jak Prince, czy The Police, ale Ja na przykład słyszę tutaj również wczesnych Red Hot Chili Peppers, a elektroniczne wstawki kojarzą się z kultowym Kraftwerkiem. Album to mieszanka niesamowitych energetycznych hitów- dajmy na to chociażby otwierające album całkowicie funkowe Cars, zaczynające się spokojnie, aczkolwiek to tylko zmyłka True Love and Confusion, That Rumour- z którym wiąże się pewna historia, bowiem ściągając początkowo album pobrałem płytę (tak wstydzę się tego strasznie) bez tego kawałka- po prostu wszystkie dostępne w internecie wersje tej płyty były bez piątej ścieżki. Zorientowałem się dopiero po dwóch latach :)
Niesamowicie wciągają też- jak dla mnie dwie najpiękniejsze piosenki w dyskografii Edyty Bartosiewicz- czy to gościnnie, czy solo- See Saw oraz Could die in your eyes- będące również niewątpliwie najmocniejszymi punktami płyty. Zamykając oczy i słuchając tych dźwięków widzę w wyobraźni piękne obrazy- fale obijające się o piaszczyste brzegi naszego Bałtyku. Dlatego ta płyta towarzyszy mi ZAWSZE na wakacjach (no bo, że co roku jeżdżę nad morze to już inna kwestia).
Zachwycają również wybitne sekcje dęte, którymi pochwalić się może w największej mierze kawałek At your doors, aczkolwiek kawałków z dęciakami jest jeszcze kilka- po prostu wspomniałem już o nich wyżej.  Po wspomnianej piosence, która niesamowicie buduje napięcie słuchacz doznaje zdziwienia jak zmienia się tempo płyty w Don't break down, które ma w sobie bardzo dużo hip hopu zmieszanego z funkowym brzmieniem. Okazja do usłyszenia rapującej Edyty Bartosiewicz nie zdarza się często :)
Płytę zamyka mroczne Time to look again zaczynające się elektronicznym "mrowieniem". Na albumie jest ogrom elektroniki, która ciekawie przeplata się gdzieś w tle pomiędzy transowym basem, a pobrzmiewającymi gitarami elektrycznymi. The Big Beat to niesamowita symfonia dźwięków.

Wielu z Was zadaje sobie pewnie pytanie- skoro płyta jest tak genialna, to czemu nie odniosła sukcesu? Być może to przez to, że nie ma na płycie żadnego polskiego tekstu, przez co ciężej było dotrzeć do polskiego słuchacza (może to i nawet lepiej bo wszystkie traktujące o miłości wypociny Marka Stonemana po polsku byłyby uznane za beznadziejne)? Może przez to, że płyta wydana była w większej mierze na winylu, na który wtedy mogli sobie pozwolić tylko bogaci burżuje? A może przez to, że sam zespół rozpadł się chwile po ukazaniu się płyty? Uważam, że gdyby Holloee Poloy powstało w Zachodniej kulturze ewidentnie stałoby się klasykiem stawianym obok takich wykonawców jak Depeche Mode, wspomniany już Kraftwerk i Herbie Hancock. Bo jest to płyta niesamowita, ale zbyt światowa jak na Nasz zamknięty grajdołek, w którym w tym czasie (a dodajmy, że był to rok 1989) królowali Perfect, Lady Pank, Maanam i Maryla Rodowicz. Płycie daję spokojnie mocne 9/10

Niestety Youtube nie chce wstawić tutaj piosenek, więc po prostu powrzucam linki, którymi każdy będzie mógł się poczęstować (estetyka tego posta mnie przeraża)- mój the best of z albumu. Koniecznie przesłuchajcie:
http://www.youtube.com/watch?v=cYr4S5OSuWo- Don't break down (ale już nie jako top tylko zwykła ciekawostka).

Za niedługo widzimy się z kolejną recenzją- ostatnią lub przedostatnią z takich wakacyjnych zapowiedzi. Pomówimy wtedy o stworzeniach, które w naturze mają ostre, niebezpieczne kły, ale potrafią pokazać też i pazur (pewnie umieracie z ciekawości). Będą również przekładane tak długo zmiany (nowe tło już się robi i powiem Wam, że jest śliczne). Zapraszam też Was do pisania na maila muzycznekorki@gmail.com- chętnie poczytam Wasze opinie na temat mojego bloga :)
Do zobaczyska wkrótce, a ja wracam do słuchania The Big Beat- nie wiem już który raz z kolei!
Waflekins.

3 komentarze:

  1. hej, tu muzyk z wyżej wzmiankowanej kapeli, jeśli chcesz to daj mi swój mail a wyślę ci nagranie z próby THE STAFF z kaseciaka zanim przyszła Edyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Bardzo mnie cieszy Twój odzew - muszę przyznać, że jestem też nieco zaskoczony. Jeżeli oferta dalej jest aktualna to czekam na nagranie na mailu muzycznekorki@gmail.com
      Pozdrawiam i miłego dnia!

      Usuń
  2. Znakomita płyta, klimatyczna, brak słów...wspaniała

    OdpowiedzUsuń