sobota, 31 maja 2014

Chodnikowe opowieści #Historia jednej piosenki część 5.

O tej Pani pisałem już dawno, dawno temu na Korkach. Wiedziałem o niej wówczas niezbyt dużo w porównaniu do tego, co wiem dzisiaj. Post tamten był jedynie zbiorem luźnych informacji o kobiecie, którą w 2011 roku za sprawą  "Rolling in the deep" pokochał cały świat. Od Ohio przez Japonię, aż po państwa byłej Jugosławii. W sumie to nie ma się czemu dziwić - toć to przecież bardzo utalentowana dziewczyna! Po przeczytaniu biografii artystki, stała się ona zdecydowanie bliższa mojemu sercu. W odległej przeszłości, wspominając o jej debiutanckim "19", zachwaliłem jedynie "Right as rain" i cover "Make You feel my love". A jest na tej płycie taka jedna perełka, którą już na samym początku swojej kariery młodziutka Adele zwojowała swój kraj, a następnie wielkie USA. I o tej perełce teraz wspomnę jako zadośćuczynienie za "błędy młodości". Zapraszam do lektury ^^

Adele - "Chasing Pavements", 2008, XL Records

Drugi singiel z płyty "19" jest jedną z pierwszych piosenek w całej twórczości Adele. Ma bardzo ciekawą i długą historię. Otóż młoda Adele zobaczywszy swoją pierwszą miłość, zdradzającą ją w jednym z londyńskich barów, podeszła do "dupkowatego jegomościa" i wymierzyła mu siarczysty cios w policzek. Została za to wyrzucona z lokalu, no bo kto to widział tak się zachowywać przy ludziach. Błąkając się po okolicy, rozmyślała o całej sytuacji. Wtedy do jej głowy wpadł fragment tekstu znanej nam już piosenki. Wyśpiewała go prędko do dyktafonu w swoim telefonie komórkowym i powróciwszy do domu, dobrała do niego trzy akordy. Tak narodził się jeden z pierwszych przebojów ze słynnej  "19". 

Ciekawie wykonany teledysk do singla - miał ktoś głowę ;)

Sam tytuł to nie lada gratka dla lingwistów. Dosłownie można to tłumaczyć jako "sięgnąć bruku/chodnika". Upadek moralny? Nic bardziej mylnego! Jest to angielski idiom (nota dla nieobeznanych - coś na wzór naszego związku frazeologicznego), mówiący "podążać za marzeniami mimo tego, że są one skazane na porażkę". Adele w swojej piosence pyta "Powinnam trwać przy Tobie, mimo że prowadzi to donikąd?". W angielskim slangu gejowskim znaczy jednak znacznie więcej. Określenie to nabiera wtedy wielu wulgarnych znaczeń, o jakich artystce podczas tworzenia tekstu nawet się nie śniło! Urósł wówczas mit jakoby Adele była tak naprawdę homoseksualna, co potem artystka dementowała, gdy amerykańskie rozgłośnie radiowe zabroniły nadawania piosenki ze względu na "wulgarny tekst".

poniedziałek, 26 maja 2014

Poobiednia drzemka z Kasią Nosowską.

Dzień dobry!
Poobiednia drzemka. Czy komukolwiek doskwiera nieustanny upał, który ostatnio zadomowił się w naszym kraju? Sposobów jest na to kilka - wyjść w jakieś zacienione miejsce, pojechać nad jezioro albo nad morze, poleżeć w chłodnym miejscu, popijając drinka z palemką. Wyjść jest wiele - nie ważne, które wybierzecie - w zmaganiach z ciepłymi, późnowiosennymi popołudniami na pewno pomoże Wam płyta, o której dziś opowiem! Będzie coś idealnego na popołudniowy, poobiedni czill! Zapraszam do lektury ;D

Nosowska - "puk.puk", 1996, PolyGram Polska
Wieść gminna niesie, że to właśnie od tej płyty zaczęła się w naszym kraju dojrzała, piękna elektronika. Nie wiem ile w tym prawdy - zapewne były już wcześniej inne zespoły tworzące elektronikę jednak to właśnie o tej było najgłośniej. Ktokolwiek nie byłby pierwszy, to wiem za to, że ta płyta była kosmiczna jak na czasy w których została wyprodukowana. To był początek drugiej połowy lat '90. Światowa mania na punkcie brudnego grunge'u już się skończyła - teraz świat zaczął śpiewać "Cocojumbo". W telewizji zamiast "Miasteczka Twin Peaks", emitują trzeci sezon "Przyjaciół", a Hey zaczyna powoli popadać w coraz większy konflikt ze swoją wytwórnią muzyczną. Jest gdzieś w tym całym świecie dwudziestoparoletnia Kasia Nosowska z Synem w drodze, której po głowie chodzą dźwięki zdecydowanie inne niż te, proponowane przez jej rodzimą formację muzyczną.

"Jeśli wiesz co chcę powiedzieć" - to od tego utworu zaczęła się cała idea
solowej Kasi Nosowskiej.

Potrzeba odpoczynku od przesterowanych gitar jest przyczyną do zebrania składu w postaci Piotra Banacha - kolegi po fachu z Hey'a, Andrzeja Smolika - naczelnego czarodzieja polskiej elektroniki oraz Marcina Macuka - kolejnego z mistrzów muzyki rozrywkowej, wybitnego multiinstrumentalisty. W takim składzie tworzą piękne, dojrzałe dzieło - pierwszą solową płytę Kasi Nosowskiej. O płycie było głośno już od samego początku, gdyż diametralnie odbiegała od rockowego grania, jakie proponował Hey. Bliżej "puk.puk" do "Dummy" Portishead niż do "Nevermind" Nirvany. Płyta bowiem jest kwintesencją trip-hopowych brzmień rodem z Bristolu.


środa, 21 maja 2014

Po jarocińsku.

Cześć wszystkim!

Tegoroczny Jarocin będzie niesamowity. Wspaniali headlinerzy w postaci koncertu Pidżamy Porno, której skład ostatnio spotkał się na scenie w 2012 roku, zagrany zostanie debiutancki album Republiki "Nowe
Na Jarocin wyruszam z moją zwariowaną przyjaciółką Moniką,
zdjęcie ukradłem perfidnie z jej konta na facebooku. Mam
nadzieję, że się za to nie pogniewa.
Sytuacje"
w wykonaniu m.in. Piotra Roguckiego, za którym przepadam troszkę mniej oraz Jacka "Budynia" Szymkiewicza, którego uwielbiam. Zagości Anathema, Matisyahu - powiem Wam tyle, będzie magicznie.

Ja niestety nie usłyszę w 100% składu wielkopolskiego festiwalu, gdyż wybieram się jedynie na pierwszy dzień imprezy, nie mniej jednak jadąc do niegdysiejszego serca polskiego punk-rocka, miasta buntowników lat '80, spełniam jedno ze swoich marzeń z późnego dzieciństwa, kiedy obejrzawszy film "Beasts of freedom - zew wolności", zamarzyłem o zobaczeniu jarocińskiej sceny na własne oczy. W dzisiejszym poście znajdzie się krótka wyliczanka z zespołami, które usłyszę na żywo podczas pierwszego dnia festiwalu.

Dezerter z podziemia. 

Poza zapowiadającym się wspaniale koncercie "Grabaż 30", jeszcze jedno wydarzenie nie pozwala mi w spokoju czekać na 18 Lipca. Dezerter - za komuny jeden z wrogów publicznych numer jeden, niesforny skład buntowników grających hardcore punk, przybędzie do Jarocina, aby zagrać piosenki ze swojej płyty "Underground out of Poland" z 1987 roku, wydanej początkowo w Ameryce za sprawą Joeya Keithleya z legendarnej punkowej, kanadyjskiej grupy D.O.A., która inspirowała twórczość m.in. Red Hot Chili Peppers, czy The Offspring. Na płycie znajdują się bomby koncertowe takie jak "Ku przyszłości", "XXI wiek", "Dla zysku" (z tych cieszę się najbardziej, gdyż w czasie koncertu w Jarocinie będzie również Kasia Nosowska, która czasem wykonuje z Dezerterem ów piosenki, więc takie spontaniczne granie jest bardzo prawdopodobne).



Dzieci kwiaty powracają!

Jarocin 18 Lipca przeżyje powrót do punk-rockowych dezerterowych korzeni, ale również odżyje tam rewolucja dzieci kwiatów i big beatu. Ania Rusowicz - córka gwiazdy gatunku Ady Rusowicz - wokalistki Niebiesko-Czarnych - wystąpi na deskach sceny festiwalu, aby zagrać materiał ze swoich dwóch płyt długogrających. Jedną z nich jest nagrodzony aż czterema Fryderykami i statusem złotej płyty "Mój Big Bit". Druga to wydana w zeszłym roku płyta "Genesis", kontynuująca stylistykę z poprzedniego albumu Ani. Zapowiada się balanga w kwiecistych klimatów! Już zapuszczam włosy i szykuję bufiaste, wzorzyste spodnie.

piątek, 16 maja 2014

Głos pokolenia - o "No Bad Days".

Przed chwilą utknąłem w przedwojennym świecie, zamkniętym w muzyce do filmu "City Lights" Charliego Chaplina niczym w kryształowej kuli. Teraz jednak za sprawą pewnej bardzo dobrej płyty, muszę wrócić do świata dzisiejszego. Nie narzekam zbytnio na ten przymus - warto wrócić dla takiej płyty. Tchnięty weną, postanowiłem machnąć tutaj kilka zdań o moich odczuciach co do kolejnego, poruszającego mnie albumu. Zapraszam do czytania!

The Dumplings - "No bad days", Warner Music Poland, 2014

Pokolenie przemawia.


Wydaje mi się, że dla mojego pokolenia (tj. osób w więku pomiędzy 18 a 20 rokiem życia), nigdy nie było żadnego muzycznego głosu pokolenia. Nigdy nikogo nie wynosiliśmy na piedestał. Nie było takiej sytuacji, żeby jakimś wykonawcą jarał się każdy - od fana ciężkich, rockowych brzmień, aż po te najbardziej elektroniczne freaki. Tę dwójkę polubił praktycznie każdy, kto tylko miał styczność z ich muzyką. Otrzymaliśmy głos naszego pokolenia. Za sprawą internetowego programu Łukasza Jakóbiaka, któremu wówczas jako nieznany duet przysłali swój autorski materiał, The Dumplings z miejsca stali się zespołem, o którym najgłośniej było na polskiej scenie muzycznej w roku 2013. Wywoławszy zamieszanie, dając kilka z tego co słyszałem bardzo dobrych koncertów, zamknęli się w domowym zaciszu studia nagraniowego Bartosza Szczęsnego - 1/2 zespołu Rebeka. Tą drogą zarejestrowane zostało 13 wspaniałych utworów, które tworzą dzisiaj dzieło, jakim jest niewątpliwie ich debiutancki krążek "No bad days". 



Wraz z "No bad days" polska elektronika wchodzi na zupełnie nowy poziom. Elektronika z alternatywy przeznaczonej dla wtajemniczonych (no może poza największymi gigantami na naszej rodzimej scenie), coraz większymi i bardziej pewnymi krokami wkracza do krainy mainstreamu. Nie oburzajcie się hipsterzy, to bardzo dobrze dla naszej polskiej muzyki - pojawia się bowiem nadzieja, że w radiu zamiast oklepanych pop-rockowych kotletów i starych przebojów z lat '80 i '90, być może zacznie być grana dojrzała, smaczna w brzmieniach elektronika. Nic bardziej lepszego dla poprawy gustu polskich słuchaczy.

czwartek, 15 maja 2014

Utknąć w '31.

Dzień dobry!

Po prawie miesiącu przerwy od pisania, mogę wreszcie to powiedzieć - powróciłem na dobre. Już odkurzam pajęczyny z poszczególnych działów bloga i tworzę nowego posta. Znowu będę mieć okazję męczyć Was swoimi wywodami na temat muzyki. Nawet nie wiecie jak bardzo mi tego brakowało, w trakcie czytania arcynudne repetytoriów z Wiedzy o Społeczeństwie, czy tych nieco bardziej interesujących -na temat ludzkiej anatomii. Nie był to łatwy miesiąc pod żadnym względem, jednak teraz wreszcie mogę odetchnąć.
Sweet home, Alabama.

Mówią, że najlepszym sposobem odpoczynku jest wysokiej klasy kultura. Najlepiej taka odchamiająca najmocniej jak się tylko da. Idąc tym tokiem rozumowania, aby zrelaksować się po tragicznych maturach, odpocząć od turystów wchodzących do zamku, potopów, delfinów i pijaństwa na weselach, które wielu poprawić ma zamiar w sierpniu, postanowiłem obejrzeć sobie coś ze starego, dobrego, niemego kina. Coś zabawnego, a jednocześnie bardzo mądrego. Do głowy przyszła mi od razu tylko jedna myśl, a raczej nazwisko.
Chaplin. Charlie Chaplin.
A zatem z miską popcornu pod jedną pachą i kubkiem gorącej, czarnej herbaty z cytryną w drugiej, zrobiłem sobie wieczorny seans z filmem Światła Wielkiego Miasta (ang. tytuł "City lights"). Film jest bardzo, bardzo stary, bowiem premierę miał w 1931 roku. Jest to przepiękna komedia urzekająca przemyślanymi wątkami kryminalnym oraz romantycznym. Pełno tam inteligentnych gagów i zabawnych sytuacji, w które wplątuje się pewien sympatyczny bezdomny - główny bohater opowieści. Jednak nie na filmie i jego postaciach będę się tutaj skupiać. Jedną z najmocniejszych zalet tego filmu jest ścieżka dźwiękowa. Już na samym początku filmu wiadomo, że mamy do czynienia z muzyką na najwyższym, światowym poziomie. Zapraszam do lektury!

Okładka ścieżki dźwiękowej do filmu "City Lights" autorstwa
Carla Davis'a & The City Lights Orchestra.