wtorek, 1 października 2013

Dwie kobiety jedna płyta- pierwsze wrażenie na temat "Renovatio" Edyty Bartosiewicz

Dzisiejszy dzień z pewnością przejdzie do historii polskiej muzyki rozrywkowej. Otóż światło dzienne po wielu wielu latach ujrzała wreszcie długo wyczekiwana płyta  Edyty Bartosiewicz (dzisiaj wyliczyłem, że ci najwierniejsi musieli czekać na tą płytę 15 długich lat)! 13 premierowych kawałków okraszonych iście zimową okładką dzisiaj trafiło do mnóstwa fanów- tych młodszych, którzy- jak ja- nie pamiętają czasów sukcesów Snu, a gdy Edyta odchodziła uczyli się dopiero raczkować jak i tych starszych pokoleń- dzisiaj już w większości rodziców dorosłych ludzi, w głębi duszy "ryczących czterdziestek". Pomijając jednak dywagacje na temat wieku słuchaczy i skupiając się na okładce. Sama płyta była trochę jak ów pierwszy dzień października, wyznaczony na oficjalną premierę płyty. Trochę ciepło, ale już czuć w powietrzu, że letnie dni już się kończą. Skupię się dzisiaj na tym, żeby przedstawić Wam moje- absolutnie mało obiektywne zdanie (przyznaję się :P) i opisać moje doznania związane z Renovatio Edyty Bartosiewicz, które katuję od popołudnia. Od razu ostrzegam, że osoby nie lubujące się w długich, tasiemcowatych opisach ciągnących się jak wenezuelska opera mydlana, nie mają tu czego szukać. Będzie pełno odniesień, odskoczni od głównego tematu i wspomnień. Bo tym przede wszystkim jest ta płyta.

Edyta Bartosiewicz, Renovatio, EBA Records 2013
Orkiestra tamtych dni.
Ta płyta to istny zapis tego, co przechodziła Edyta przez ostatnią dekadę, kiedy niemożność śpiewania i inne problemy blokowały jej drogę do wydania płyty. Wielu plotkowało. Wśród fanów wrzało- jedni sprzeczali się z drugimi co do tego, czy ta płyta  w ogóle kiedyś wyjdzie. Potem cała machina ucichła, aby gdzieś w 2010 roku (również rok, gdy zaczynałem słuchać Bartosiewicz ^^) dać znak "Słuchajcie kochani, wracamy!" koncertem na Orange Warsaw Festival. Od tamtej pory powolnymi kroczkami Edyta- jakby ze śpiączki- wracała do świata polskiej muzyki, witając stęsknionych uradowanych fanów. Dla niej jest to nowy początek i nikt- na pewno nawet sama artystka- nie miał pojęcia, czy uda się jej znowu wpasować w ten świat szalonego szołbizu. Pętla otwierająca płytę jest według mnie właśnie tym- swoistym powitaniem z fanami i rozmyślaniem na temat tego, czy ona znowu się tu przyjmie "Wiem, że byłam tu nie raz/Rozpoznaję rzeczy kształt" przyznaje w refrenie. Refleksyjny utwór daje naprawdę potężny początek dla tej tak długo wyczekiwanej płycie, wokół której narosło tyle oczekiwań- Edyta wszystkiemu podołała. Muzycznie trochę przypomina Sen- zwłaszcza potężne gitary elektryczne zdobiące refren. Następne jest tytułowe Renovatio, które zagorzalsi fani zdołali już usłyszeć na koncertach Bartosiewicz. Pamiętam, że wtedy podszedłem do niego bardzo sceptycznie i nie spodobał mi się. Na płycie jest jednak doskonale dopracowany i naprawia to, co pozostawiła po sobie pierwsza wersja. Szybki, żwawy i taneczny- trochę jak odrzut spomiędzy płyt Szok'n'Szoł i Dziecko. Edyta i spółka udowadniają, że wciąż potrafią tworzyć wpadające w ucho gitarowe riffy, które zostają w głowie na długie chwile. "Salwy na Waszą cześć"! Swoją drogą tu przydaje się łacina, by zrozumieć grę słów w utworze- Salve! to z łaciny "Witaj!", a to przedziwne zapożyczenie? Czy ma ono jakieś znaczenie w tekście? Przychodzą singlowi Rozbitkowie- tym razem brzmi jak piosenki z Wodospadów- trochę nostalgiczny utwór (jak większość z Wodospadów), w którym- tak mi się zdaje- Edyta opowiada o swoim zniknięciu "Nikt z nas jak dotąd/Nie spostrzegł że/Ta łódź od dawna już tonie/Do góry dnem"- ubolewa w refrenie artystka. Utwór z bardzo ładną gitarą akustyczną, pasuje na spokojną letnią piosenkę, ale czy singiel promujący długo oczekiwany krążek? Nie wiem.

Nowy dzień.
Następnie Edyta pokazuje swoją zupełnie nową stronę we wzbogaconym o dyskotekowy rytm Italiano- i ten nietypowy aranż znowu ma swoje odzwierciedlenie w tekście. Edyta opowiada tutaj o nowym, wstającym poranku. Każda zwrotka kończy się wersem "Czy wciąż jeszcze pamiętasz mnie?"- może być to skierowane ku dawnym inspiracjom, z którymi kończy. To tutaj Bartosiewicz pokazuje swoje nowe oblicze. Rytmiczny utwór wywołuje ochotę na spontaniczny taniec, a gdy do tego wszystkiego dochodzi sekcja dęta? Wulkan energii z ambitnym tekstem, bardzo pozytywnie nastrajający kawałek. Następnie dochodzi Zbłąkany Anioł- akustyczna pop-rockowa kołysanka- jak na razie przeminęła dwa razy przez odtwarzacz i to tyle, ale może kiedyś do niej wrócę. Niewinność 2013 to po prostu remaster wersji z roku 2002 z na nowo dogranymi wokalami (chociaż wydaje mi się, że chórki w refrenie zostały niezmienione). Utwór napisała niewątpliwie ta młoda jeszcze dziewczyna, która ma przed sobą naprawdę ciężką dekadę. Dzisiaj śpiewa go dojrzała kobieta po przejściach. I muszę przyznać, że wokale w obecnej wersji są o wiele ładniejsze. Co więcej jakość nagrania została bardziej "oczyszczona"- przez co słychać  niektóre wstawki instrumentalne, których nie słychać było wcześniej. Dodatkowo wszystko jest o wiele głośniejsze. Cień- trochę kojarzy mi się z karierą jeszcze w Holloee Poloy. Dostajemy tutaj bardzo mroczny utwór z potężnym basem, budującym napięcie. Edyta melorecytuje większość tekstu co z jednej strony jest bardzo zmysłowe, a z drugiej powoduje jeszcze większe ciary. Tekst? Jest za to bardzo nosowski- ale tej Nosowskiej z czasów Zazdrości. Jeden z najmocniejszych punktów na płycie- jakich tutaj wiele, aż ciężko się zdecydować. To na pewno jest nowa Edyta.

Magia opowieści
Dostajemy utwór numer 8- graną już na Orange Warsaw Festival Madame Bijou- tekst inspirowany ponoć historią Titanica. Historia opowiada o starszej już nieco kobiecie, siedzącej w barze, prowadzącej refleksje nad swoim życiem. Nadzieję daje jednak piękny refren "lecz jest jeszcze coś/co się we mnie tli/co sprawia, że wciąż/tę wiarę mam". Stary, typowy dla Bartosiewicz utwór- gitara i jej przepiękne opowiadanie historii, które tak się zawsze pięknie splatały i zazębiały w całość. Tu jest nie inaczej- artystka pokazuje jak wielką tekściarką wciąż pozostała. Zaraz potem jest bardzo żywa kompozycja, symfonia wielu dźwięków- Ryszard- być może i kochanek Bijou z dawnych lat? Opowieść o mężczyźnie, który ucieka ze swojego domu i... no właśnie, to jest kwestia interpretacji co się z nim potem dzieje (chętnie posłucham waszych opinii na muzycznekorki@gmail.com- piszcie jeżeli już słuchaliście, jeśli nie to też ;)). Jak ktoś chce wiedzieć, co ja o tym utworze uważam, niech spyta mnie osobiście pod mailem albo zapyta inną drogą- nie będę spoilerować (nie wiedziałem, że piosenkę da się zaspoilerować XD). Żołnierzyk- utwór bardzo pozytywny- o żołnierzu wracającym do domu, wciąż silnym (myślę, że trochę każdy z nas może być takim żołnierzykiem). Pełnym doświadczeń. Oczywiście znowu gitara akustyczna jest motywem przewodnim instrumentarium. Orkiestra Tamtych Dni- wiem, że utwór miał znaleźć się na niewydanej w 2002 roku Innej. Utwór chyba najweselszy z całej płyty- opowiadający o dawnym domu Edyty, bardzo wesoło i dowcipnie z sekcją dętą przypominającą trochę reagee unplugged. Aż chce się tańczyć i skakać :) Upaść, by wstać- ponownie piosenki bardziej orkiestrowe zamieniają się z tymi akustycznymi. Tym razem o tym, że czasem trzeba się ogarnąć po największej klęsce i próbować działać. Edyta po kolei przekazuje historie, w które musimy się wsłuchiwać i poczuć jak nas samych dotykają.

Gdzie tak naprawdę idziesz?
Tam, dokąd zmierzasz (chwila) to najdłuższa kompozycja ze wszystkich- bardzo spokojna i jeszcze bardziej smutna. Opowiada o miejscu, gdzie wszyscy idziemy całe nasze życie- o raju. Gdzieś daleko stąd, Edyta porzuca zgiełk miast, neony, codzienne gonitwy i wszystko co związane z wielkimi cywilizacjami. Jest tu trochę hipisowskiego przesłania, niewątpliwie cisną się do oczu łzy, że to już koniec i dotarliśmy właśnie na koniec, dalej nie ma już nic. Tylko cisza. To gdzie Ty dotrzesz, czytelnikosłuchaczu jest jednak tylko twoją sprawą i tylko od tego zależy jak będzie wyglądać raj. Możesz iść z Edytą albo działać na własną rękę- wybór należy jest Twój. I tylko Twój. Wspaniały koniec płyty.
Myślę, że ta synteza dwóch Edyt- starej i nowej na jednej płycie jest czymś naprawdę pięknym. Nikogo, kto na Renovatio czekał- na pewno go nie zawiodło. Z jednej strony płyta idealnie pasuje do naszych czasów, z drugiej jest w niej coś takiego ulotnego, czego już nigdy nie damy rady doświadczyć. Możemy tylko słuchać tej pięknej muzyki. Orkiestry tamtych lat.

9 komentarzy:

  1. A mnie sie chyba najbardziej (poza Niewinnością, ale to już nie taka nowość :), chociaż starsza wersja bardziej jednak mi się podoba ) podoba Zbłąkany Anioł, urzekł mnie tekst, chociaż Edyta głównie uwodzi tekstami oprawionymi niezłą muzyką :) Co do Ryszarda to mam mieszane uczucia :) Jak coś to pisz gamertr9@o2.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem za bardzo trochę się doszukujesz w tych tekstach nawiązań do zniknięcia Edyty Bartosiewicz. Wiem, że ciągle się mówi, że Edyta sobie to wszystko wywróżyła w piosenkach, np. 7 mórz, 7 lądów, niewinność, pętla, ale bez przesady ;) Poza tym nie tylko "Orkiestra tamtych dni", ale prawie wszystkie te utwory powstały w latach 2000-2002, jeszcze przed jej zniknięciem - poza renovatio (2011) i upaść by wstać (2007) - to jest cały materiał z płyty, która ponoć w 2002 miała mieć tytuł "Inna", potem "Tam dokąd zmierzasz" a w końcu nazywa się renovatio, tylko tytułowy utwór powstał po 2002 roku, no i upaść by wstać w 2002 roku miało mieć inny, angielski tekst)

    No i tekst "Pętli" nie jest o powrocie na scenę. Zresztą Edyta tam pisze, że powrót jest jak ze złego snu, a przecież na scenę bardzo chciała wrócić... i chociaż mówi się, że pętlą sobie coś wywróżyła, ale w innym sensie niż powrót na scenę - raczej chodziło o zapętlenie sytuacji, niemożność ukończenia tej płyty ani ruszenia dalej bez ukończenia tej płyty. Ale świetne skojarzenie ze snem! Na początku są te same akordy, tylko podniesione o ton wyżej :)

    Tak jak rozbitkowie - też nie są o zniknięciu. Edyta w kilku wywiadach już opowiadała o czym są, zresztą - widać to w tekście. To jest piosenka o parze ludzi, którzy są na krawędzi - albo się niedługo rozstaną, albo zaczną walczyć o swój związek.

    Słowa Italiano "Czy wciąż pamiętasz jeszcze mnie?" też nie są skierowane do fanów ani tym bardziej dawnego stylu, tylko do byłego kochanka. Warto posłuchać całego tekstu, a nie wybierać zdania, które pasują do sytuacji w jakiej się znalazła.

    Niewinność 2013 została w całości nagrana na nowo. I więcej tam się zmienia niż wokal i 'głośniejsze'. Wrażenie, że wszystko jest głośniejsze wynika z tego, że jest tam więcej linii gitar, szczególnie w refrenach.

    Żołnierzyk nie jest o żołnierzu! jest o każdym, takim everymanie, który codziennie ogarnia rzeczywistość ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do tych "teorii spiskowych", których tak dużo w moim tekście- zawsze byłem zwolennikiem kombinowania- taka już moja natura i nic na to nie poradzę. Niestety. Każdy ma prawo do swojego zdania na temat tych piosenek i ich interpretacji.
      Co do "Italiano" i "Żołnierzyka"- masz sporo racji- wtedy jeszcze nie byłem tak osłuchany z tymi piosenkami, z resztą jak w temacie napisałem, jest to "pierwsze wrażenie na temat płyty", ale dziękuję za słuszną uwagę- nawiasem dzisiaj, co do "Italiano" stwierdziłem to samo co Ty :)
      Mówisz, że Renovatio miało mieć angielski tekst? Nie wiedziałem, dzięki za ciekawostkę ;). A co do "Niewinności"- słyszałem, że tylko wokale zostały dograne na nowo i tego się trzymałem, pisząc posta :P
      Tak, czy inaczej dziękuję za słowa konstruktywnej krytyki- na pewno się przydadzą, zawsze pomaga to chociaż trochę ulepszyć bloga :)

      Usuń
    2. i tu mnie masz - pomyliło mi się. To Upaść by wstać miało angielski tekst, i został zmieniony w 2007. a Renovatio największa 'świeżynka' - bo i muzycznie i tekstowo nowy, z 2011.

      I spoko, fajnie jest kombinować, ale gorzej jak się przekombinowuje. W większości przypadków, żeby rozwiać Twoje wątpliwości, wystarczy wziąć booklet do ręki i przeczytać teksty.

      Usuń
    3. To co do "Upaść by wstać" tak samo nie wiedziałem, że pierwsza wersja była po angielsku- ciekawe, czy kiedyś ujrzy światło dzienne :)
      Noooooo niestety przekombinowanie tekstu to coś, co mi się często zdarza ^^

      Usuń
  3. tytuł był "upshit creak" :) ale znając szczelność bariery wokół EB - nigdy nie poznamy tej wersji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny wpis, ale polecam mimo wszystko wstawienie przynajmniej jednego klipu bądź utworu mp3 - daje o wiele lepsze wrażenie:) Do siebie zapraszam na kursy muzyczne i informatyczne - wiele za darmo. Polecam!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi akurat tej wokalistki jak Edyta Bartosiewicz przedstawiać nie trzeba, świetna jest. Ja generalnie lubię polską muzykę i polskich wokalistów. Często ich słucham. Dlatego pomyślałam, że przydałby mi się taki głośnik przenośny. Niedrogie na https://www.oleole.pl/glosniki-przenosne,_Manta.bhtml udało mi się znaleźć. Bardzo taki głośnik się przydaje, do zabrania wszędzie gdzie się chce.

    OdpowiedzUsuń