niedziela, 6 października 2013

W kosmosie z Pati.

Dobry wieczór kochani czytelnicy!
Na wstępie chciałbym podziękować, za tak tłumne zainteresowanie postem o płycie Renovatio Edyty Bartosiewicz- osobiście chciałbym przeprosić za wszelkie gafy jakie tam popełniłem (bo kilka ich jest, gdybym tylko mógł byłyby już poprawione, ale niestety na to już za późno, trudno :)). Przez długi czas cierpiałem na zbyt dużą wenę i wymyślałem temat za tematem, którymi was na pewno wkrótce uraczę- aktualnie tworzą się dwa, żaden jednak nie jest ukończony z racji tego, że są to trochę poważniejsze i ambitniejsze posty, nad którymi muszę pomyśleć dwa razy. Ewentualnie dziesięć. Jednak, żeby nie było ciszy zdecydowałem się na inny post- również z grona tych, które sto lat czekają na udostępnienie większemu gronu czytelników. Dzisiaj jest na niego idealna pora. Jest już za oknem całkiem ciemny- jesienny, lekko mglisty (przynajmniej w Szczecinie), chłodny wieczór i nie mam w zanadrzu żadnych innych postów, którymi sypnąć niczym mag asami z trochę przydużego rękawa dziurawego, starego swetra. "Teraz albo nigdy"- pomyślałem. Zatem dzisiaj pomówimy o płycie dla mnie wyjątkowej i niesamowitej, jeżeli chodzi o polskie rynek muzyczny.

Dzisiaj zapoznam Was z osobowością
iście kosmiczną.
Z płytą zapoznałem się jakieś półtorej roku temu, gdy usłyszałem "głównego" singla promującego krążek- "Jaszczurkę" z dnia na dzień stał się moim osobistym przebojem, do którego bardzo często wracam. Wyprodukowany on został w 1998 roku przez młodziutką, 18-letnią Patrycję Grzymałkiewicz- z dzisiejszej perspektywy już Patrycję Hilton (ale mówimy teraz z perspektywy końcówki lat '90). Której historia jest iście niesamowita. Kto by pomyślał, że dziewczynka, która za młodu jeździła w trasy z Lady Pank, bo jej Mama związana była z Janem Borysewiczem- ówczesnym liderem grupy. W wieku 15 lat wymsknie się z domu w Polsce do odległej Anglii, gdzie zamieszka całkowicie sama i podczas lekcji w szkole muzycznej na wydziale pop music, zacznie tworzyć piosenki, które trzy lata później wyda na własnej płycie, nagranej już po powrocie do kraju? Czyste szaleństwo prawda? To poczekajcie i zobaczcie jaka to była płyta! Bo z popem na pewno nie miała nic wspólnego. Dzisiaj zapoznamy się z płytą Jaszczurka, zapraszam! :)


Pati Yang- Jaszczurka, 1998, Sony Music Polska
Między jawą, a snem.
Artystka zapytana kiedyś w jednym z wywiadów o tą płytę, stwierdziła, że "jest to płyta o młodej dziewczynie zagubionej gdzieś między światem realnym, a światem snów"- albo coś bardzo podobnego w ten deseń (niestety teraz nie mogę znaleźć nigdzie tego cytatu jak go potrzebuję). I niewątpliwie coś w tym jest. Udowadnia nam to już otwierający płytę, bardzo agresywny utwór Si- mający być początkowo kawałkiem tytułowym- (na nazwanie płyty nie zgodziła się jednak wytwórnia Sony, która zmusiła Pati do nazwania płyty tytułem singla). Dość potężny wstęp i wielu może przy nim odpaść- mi samemu na początku średnio przypadł do gustu, by teraz być jednym z moich ulubionych. Pati melorecytuje cały tekst, wcielając się w dziewczynę, opowiadającą (trochę pod wpływem alkoholu) Panu X parę słów o toksycznej miłości. Z każdej strony atakuje nas mocna elektronika, kojarząca się dzisiaj trochę z Crystal Castles, ale wtedy nikt nawet o nich nie słyszał. W Si już słychać z jakiego nurtu jest ta płyta. To nic innego jak trip hopowe dokonania Massive Attack, Portishead, czy Tricky'ego, przeniesione w nasze polskie, postpeerelowe realia. Kolejny kawałek 3 Pati stanowi trochę kontrast dla poprzedzającego utworu- zawsze kojarzyłem je sobie trochę z nocą i następującym po niej poranku. Chyba najbardziej chwytliwa ścieżka ze wszystkich na Jaszczurce z wpadającym w ucho gitarowym riffem. Potem dostajemy tytułową Jaszczurkę- śmiało to powiem- jeden z najpiękniejszych polskich utworów elektroniki łączonej z popem. Co więcej z wyśmienitym teledyskiem, dość psychodelicznym i prezentującym świat snów wspomniany przez Pati.

Teledysk do "Jaszczurki"
Po polsku i po angielsku.
Kolejnym naprawdę ciekawym kawałkiem jest Uwolnij- Ja tutaj czuję, że podmiot liryczny musiał przejść naprawdę wiele w swoim życiu. Niewiarygodne, że zwyczajna nastolatka potrafiła napisać coś tak przejmującego i mrocznego- z resztą sama oprawa muzyczna idealnie oddaje klimat. Aooh- to najkrótsza piosenka- trwa ledwo 3 minuty, ale szczerze mówiąc zawsze, gdy jej słucham zaczynam się bać- i to autentycznie narasta we mnie niepokój- sami z resztą przesłuchajcie w wolnej chwili, a zrozumiecie o co mi chodzi. Następnie dostajemy utwory już anglojęzyczne- Higher Perception, w którym da się usłyszeć przeogromne inspiracje Trickym, Underlegend- nigdy nie rozumiałem, czemu stał się drugim singlem (Nie zrozumcie mnie źle! Utwór jest muzycznie naprawdę ładny, spokojny, pozwalający odetchnąć z lekko pacyfistycznym tekstem, ale w żadnym wypadku nie jest to piosenka "do radia". Myślę, że w dużej mierze ta decyzja przeważyła o porażce komercyjnej krążka. By the way piosenka zawsze kojarzyła mi się z Another Brick in the wall Pink Floydów- sam nie wiem czemu.)- oraz Too late- zdecydowanie bardziej wpadającym w ucho niż ten wyżej wspomniany i co więcej żwawszym. Przeplatają się one z pozostałymi dwoma polskojęzycznymi trackami- Nie wróci- kawałek dla mnie enigmatyczny- nie wiem, co w nim jest takiego, że ciężko się od niego oderwać oraz Może zapomni- tekstowo zbudowanym z jednego zdania, wydaje mi się kontynuacją Aooh, które kończy się trochę nierozwinięte- w tej piosence słychać z kolei wielkie inspiracje grupą Portishead. Empty Temple- najspokojniejszy moment na całej płycie, gdzie podmiot liryczny właśnie opowiada o momencie, w którym umiera, przejmująca ballada oparta o dwa gitarowe chwyty, powoli rozchodzące się w przestrzeni. Niesamowita końcówka, po której zostajemy wbici w ziemię i pozostawieni w ciszy...

"Aooh"- a nie mówiłem? :)

Bristol w Warszawie.
...W ciszy trwającej aż do 2005 roku, ponieważ swój kolejny album Pati wyda dopiero wtedy. I to już poza granicami naszego kraju. Jaszczurka okazawszy się płytą jeszcze zbyt elektroniczną jak na polski rynek (gdzie dominował dalej rock) i z wytwórnią, która zbytnio nie wiedząc jak wypromować taką perłę, po prostu dała ciała, Pati zawinęła się ponownie do Londynu. Obecnie artystka ma na koncie trzy inne krążki (piąta płyta już w drodze), gdzie dalej pozostaje nietuzinkową dziewczyną z pomysłem- taką samą jak przy Jaszczurce.

Zanim to nastąpiło dalej w 1998 Pati ruszyła jednak w trasę, która również okazała się niewypałem z wielu powodów- jednakże były to na pewno magiczne wydarzenia. Chciałbym cofnąć się w czasie i móc usłyszeć np. Underlegend rozegrane na dwie perkusje (bo podczas trasy młodą Pati Yang wspomagała liczna trupa, nazwana Robot, którą w wywiadach artystka wspomina różnie- z jednej strony byli to ponoć wspaniali muzycy, z drugiej grupa naprawdę ciężka do ogarnięcia- ponoć na jednym z koncertów ów trasy jeden z muzyków wstał i poszedł do baru, z którego na scenę już nie wrócił, a gig kontynuowano bez jednego muzyka). Próba przeniesienia Bristolu do Polski nie udała się. Myślę jednak, że gdyby Jaszczurka ukazała się dzisiaj, Pati z dnia na dzień zyskałaby w naszym kraju sławę. Polecam posłuchać tej płyty, bo kto raz wkręci się w ten kosmiczny klimat na zawsze będzie wracać do tego układu... jak Ja :)

Waflekins.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz