sobota, 29 marca 2014

Kryzys wiary?

Dzień dobry.
Dziś ciężar wiosny pachnącej rozkwitającymi kwiatami. Ja jak to ja - pory roku kojarzę z ulubionymi płytami. Dużo dobrych dźwięków kojarzy mi się z tym okresem.
Może jest ich już nawet za dużo?
Dziś będzie felieton. Dawno tego nie robiłem. Niestety - u mnie zwykle jak pojawiają się tu przemyślenia, to zawsze się robi jakoś tak ckliwie i smutno.
Znowu wprowadzę dramaturgię na Korkach.

Niby noc jak każda inna. Wczoraj wybrałem się na happysad w Słowianinie. Lubię tę okolicę bo i Odra, i port, i dźwigozaurów rząd w tle majaczącym na tle zachodzącego słońca. Bardzo poetycki, zachwycający obrazek. Katharsis przezyłem jednak dopiero wewnątrz słynnego, szczecińskiego Domu Kultury. Pogo niesamowite, energia nie do opisania, krok za krokiem krok. Teraz dzięki temu modny fiolet zdobi moją prawą rekę. Nie powiem mocno na mnie to urzekło. Już drugi raz idę na happysad i dostaję to, czego tak mocno oczekuję zawsze idąc na koncert Hey'a. Mocne, obrastające w siłę brzmienia, wspólne śpiewanie piosenek i taniec spoconych ciał.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć - Cały mój świat potrzebuje psychologa.

sobota, 22 marca 2014

Nowa dynastia.

Witam!

Weekend zacząłem naprawdę świetnie! Wczoraj wybrałem się na koncert Sorry Boys. Druga część trasy promującej album "Vulcano" (o którym zresztą napisałem na blogu świeżo po jego premierze). Była energia - wszyscy tańczyli, radowali się, napawali tymi wspaniałymi dźwiękami. Zespół urozmaicił swoje nowe utwory od ostatniego razu, kiedy grali w Szczecinie. Niesamowite wydarzenie. Wczoraj jednak oprócz nowej trasy Hey'a, koncertu Sorry Boys w Szczecinie, pierwszego dnia wiosny i wielu innych ciekawych zdarzeń, pewien artysta na świat wypuścił swoje kolejne dzieło. Nie można mówić o debiucie, gdyż ten Pan ma już bogatą historię jeżeli chodzi o działalność muzyczną - od 2001 roku współtworzy grupę Kawałek Kulki, wraz z Maurycym Kiebzakiem-Górskim tworzył grupę UL/KR, która tuż po swoim pojawieniu się zawładnęła polską sceną alternatywną za sprawą swojej pierwszej EP-ki. Druga przeszła już bez takiego echa i nie pozostała w pamięci słuchaczy. Wiele osób podejrzewa, że krytyka "Amentu" mogła być przyczyną zawieszenia działalności zespołu - tego oficjalnie jednak nie wiadomo i ta teoria pozostaje jedynie spiskową.

Mimo zakończenia współpracy duetu, Błażej Król (wokalista i tekściarz w UL/KR) nie ociąga się. Nie w głowie mu urlopy, obrażanie się na fanów i znikanie ze sceny. Właśnie wczoraj wraz z wiosną pojawił się jego solowy projekt, sygnowany nazwiskiem i zatytułowany "Nielot".
Przesłuchawszy drugiego singla z płyty - flegmatycznego, narkotycznego, aczkolwiek wybitnego  "Powoli" byłem bardzo ciekawy co też może szykować ów artysta. Na płytę rzuciłem się z miejsca jak tylko się pojawiła i naszło mnie coś, żeby napisać Wam o moich odczuciach.
Zapraszam do recenzji!

KRÓL - "Nielot", Thin Man Records, 2014


środa, 19 marca 2014

Hasając po lesie.

Pogoda dalej pod psem. Humory dzisiaj jakieś takie przygnębione - przynajmniej w moim otoczeniu. Nawet niebo zdaje się płakać coraz to mocniejszymi strugami kropel. Mam jednak nadzieję, że kiedy ten post ujrzy światło dzienne, to zza chmur nieśmiało wygląda słońce. To by było na tyle jeżeli chodzi o prognozę pogody. Dzisiaj post równie pozytywny co po przedni, bo do recenzji biorę sobie taką płytę, o której nie da się mówić inaczej niż w samych superlatywach.

Jestem pewien, że jeżeli za dwanaście miesięcy będę wspominać muzycznie 2014 rok to pierwszą moją myślą będzie właśnie on. Niesamowity debiut na polskim rynku muzycznym. Kiedy jego płyta "Dreamers" zbliżała się coraz większymi krokami, a niektóre portale muzyczne zaczęły się nim zachwycać, ja tylko spoglądałem na okładkę i nie wiedząc jeszcze z czym mam do czynienia stwierdzałem, że to pewnie jakaś muzyka dla totalnych hipsterów. Tak mijały kolejne tygodnie. W końcu krążek trafił na półki, a tajemnicza okładka kusiła coraz bardziej, żeby przesłuchać dokonania Daniela Spaleniaka. Wszedłem na deezera, gdzie wykupione mam od jakiegoś czasu konto premium, bezczelnie porzucając tym samym Spotify i zacząłem odsłuchiwać. Już po otwierającym "Black Notebook" wiedziałem, że następna recenzja albumu będzie właśnie o "Dreamers", bo świat musi to arcydzieło poznać. Zapraszam do lektury!

Daniel Spaleniak - "Dreamers", Soul Asylum Records, 2014

Tego jeszcze nie było.

Czemu "Black Notebook" wzbudził we mnie tak silne emocje? Odpowiedź jest bardzo prosta - takiego debiutu (a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że takiej płyty) jeszcze na naszym rynku nie było. Faktycznie coś podobnego stworzył Fismoll na "At glade", czy Skubas na "Wilczymłyku" jednak nie ma tam takich pokładów tej magii, którą przepełniony jest "Dreamers". Dwóch wymienionych panów można by porównać do naszych polskich Bona Ivera, a Spaleniaka? No właśnie. Skojarzeń mam mnóstwo - Poets of the Fall, Rykarda Parasol, Dido, Massive attack, w mniejszym stopniu wczesny Coldplay, Damien Rice i Daughter - żadne z nich w pełni nie oddaje jednak tego, czym właściwie jest twórczość młodego debiutanta.




Spacer po lesie.

Płyta jest dokładnie taka sama jak jej okładka - przyciągająca do siebie jak magnes, deszczowa, tajemnicza, trochę mroczna klimatem jakby z zupełnie innego świata. Słuchając kolejnych dźwięków, coraz głębiej zagłębiasz się w świat tworzony przez akustyczne gitary, sympatycznie przeplatające się z elektronicznymi wstawkami. Słuchając mojego ulubionego tracku, singlowego "My name is wind", "House on fire" (jak sam przyznaje artysta jego faworyt), czy też "Full package of cigarettes" mam wrażenie, że biegnę przez las z okładki, odwiedzając kolejne jego zakamarki. Na "Dreamers" każdy znajdzie coś dla siebie - są momenty szybkie i skoczne jak wspomniany wcześniej "Full package of cigarettes" albo balladowy "By the waterfall". W niektórych miejscach płyta zwalnia, by pokazać nam, że wolniej wcale nie oznacza nudno - od "Voices in your head""Why" i "Story about a Man who's all" nie sposób się oderwać!


Podsumowując.
Jak dla mnie "Dreamers" mimo tego, że jest debiutem, to jest również bardzo silnym (powiedziałbym nawet jednym z potężniejszych) kandydatem na płytę roku 2014! Mnóstwo wpadających w ucho kompozycji, ciekawe gitarowe brzmienia na światowym poziomie, jedynym zarzutem jest to, że wszystkie utwory jeżeli są śpiewane to w języku angielskim, ale to oczywiście zawsze można naprawić kolejną płytą :)
Ocena 200 punktów na 10 możliwych! Polecam przesłuchać zwłaszcza fanom gitarowych, akustycznych brzmień! Pod spodem Deezerowo, na Spotify niestety jeszcze niedostępne.



Waflekins.

poniedziałek, 17 marca 2014

Historia jednej piosenki #3 - klatka po klatce.

Witam!
No i niestety - zaczął się kolejny tydzień. Muszę przyznać, że wcale mi się ta informacja nie podoba. Za oknem byle jako. Ale nie przejmujmy się! Wakacje już wkrótce, a wraz z nimi leżakowanie do południa, wieczorne wypady, wychodzenie na zewnątrz w samym t-shircie. Do tego jeszcze jednak trochę czasu. Na czas oczekiwań polecę Wam dzisiaj przyjemną, gitarową, pozytywną nutkę. Bomba energetyczna dla każdego, całkowicie za darmoszkę! Zapraszam! I proszę spojrzeć w dół - już sama okładka robi pozytywne wrażenie - słonko, woda, chmurki, gitarka - kto by tym pogardził?

Jack Johnson - "From here to Now to You", Brushfire, 2013

niedziela, 16 marca 2014

Fabryka Newsów #11 Wielkie bitwy, zaskoczenia i wiosna pełna płyt

Dzień doberek!
Przez bardzo dłuuuuuugi okres zaniedbywałem Fabrykę Newsów. Z tego wstydu padam na kolana i wędruję do Częstochowy. Te atrakcje dopiero za moment. W niedzielne popołudnie zapoznam Was moi drodzy z kilkoma najważniejszymi - w moim odczuciu - wydarzeniami ostatnich dni. Jak zawsze działo się mnóstwo - można by tak mówić godzinami, ale na to czasu niestety nie ma i wydaje mi się, że większość z Was by w końcu mi tutaj posnęła, a tego bym nie chciał. Zebranie i subiektywne ocenienie zebranego materiału zawsze sprawiało mi trudności. Może dlatego tak ciężko tworzy mi się w tym dziale? Pięknie - ledwo zaczynam, a już szukam sobie wymówek. Nie ma tak dobrze! Fabrykę Newsów czas odkurzyć, odświeżyć, przypudrować jej nosek i ruszamy! Będzie pot, będą łzy (nie mam tu na myśli twórców "Agnieszki") i zaskoczenia. Zaciekawieni? Zapraszam do lektury!
  • Festiwalowy bój trwa! Największe giganty na tym polu - Orange Warsaw Festival, Open'er i
    Orange Warsaw Festival 2013 (foto: Agencja Gazeta)
    OFF - w zaparte walczą o każde pieniądze fanów muzyki. Moim zdaniem w tym roku najlepiej radzi sobie OWF, który zaczął "kotletami" z zeszłego Opener'a, aczkolwiek w miarę upływu czasu zaczął rzucać coraz to ciekawszymi nazwami - wśród nich znajdują się na przykład The Pretty Reckless, Lilly Allen, Limp Bizkit i The Kooks. Open'er (przypomnę mój festiwalowy ulubieniec) w tym roku radzi sobie w moim mniemaniu troszkę słabiej - aczkolwiek i tu nie brakuje bomb takich jak Ben Howard, Lykke Li, Metronomy. Do pojedynku dołączają się rosnące w siłę, leżące po sąsiedzku Colours of Ostrava z Johnem Newmanem, ZAZ, czy też The Asteroids Galaxy Tour oraz polski Free Form Festival, który w tegorocznym line upie posiada Klaxons, Tourist i Charlie XCX (znaną ze słynnej piosenki "I love it" nagranej z Iconą Pop). Kto zwycięży ostateczną rozgrywkę? Tego dowiemy się już na wakacje. Będzie się działo. Za którym festiwalem opowiadacie się Wy? Piszcie w komentarzach :)

sobota, 15 marca 2014

Północ. Początek rewolucji.

Dzień dobry!
Zdjęcie ze źródeł automotive-seo.net
Dzisiaj post o charakterze informacyjnym. W najbliższym czasie przez Muzyczne Korki przejdzie rewolucja! Kiedy w grudniu 2012 roku zaczynałem pisać swoje pierwsze posty, raczkowałem, po czym zaczynałem stawiać maciupeńkie kroczki w świecie internetu, poznawałem nowe techniki, doskonaliłem warsztat (bo w sumie tylko takie było pierwsze założenie Korków) nie przypuszczałem, że będzie to jakaś długa podróż. Ścieżki losu są jednak zaskakujące, a życie potrafi być jak podstępny internetowy troll i niesamowicie mieszać. Ten blog stał się bardzo ważną częścią mojego życia. Zacząłem doceniać swoje możliwości, wierzyć w siebie. Na ten moment myślę o tym zdecydowanie poważniej. Nie wszystko chcę Wam zdradzić, co by nie zapeszyć, a jest mi niesamowicie ciężko.
Ale zaraz - przecież miało być o rewolucji, a nie o moim rozczulaniu się! Spokojnie nie mamy zamiaru na blogu gościć żadnych komunistów. Nie będzie też szybko rozwijającego się przemysłu i kapitalizmu. Taka oto rewolucja bez krwi i pozbawiona wszelkich wojen. Brzmi super, nie? I pomyśleć, że to nie tani slogan.


Od tego momentu posty nie będą pojawiać się chaotycznie i na zasadzie "och, mam ochotę coś stworzyć to machnę szybko posta". Na Muzyczne Korki wkracza harmonia, ład i porządek. Zgodnie z zasadami każdego Perfekcyjnego Pana Redaktora, zaczynam tworzyć zgodnie z harmonogramem. Długo się przeciwko temu buntowałem, bo nie potrafię się przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy i tym bardziej dotrzymywać stosownych terminów, o czym wielokrotnie się przecież przekonaliście. :P
Będę się jednak starać być profesjonalnym.
Ustaliłem sobie specjalny harmonogram co kiedy ma się pojawiać. Blogspot umożliwia taką opcję, toteż chętnie z niej skorzystam. Pod spodem przepiszę Wam ów harmonogram. Wkrótce postaram się go gdzieś tutaj podpiąć na widoku, żebyście zawsze mieli w niego wgląd. Za wyjątkiem niedzieli i poniedziałku posty będą pojawiać się co drugi dzień.


  1. Poniedziałek - Historia jednej piosenki - no wybaczcie, że będzie tak krótko, ale każdy musi odpocząć po weekendzie.
  2. Środa - Recenzja płyty
  3. Piątek - Wyliczanka albo Przyjrzyjmy się - tak na początek udanego weekendu :)
  4. Niedziela - Fabryka Newsów (zwykle na popołudniową siestę - zatem już jutro kolejny post - muszę się przyszykować :O) 
Jeśli będą pojawiać się nowe działy (które już planuję), wtedy zacznę sukcesywnie zagospodarowywać resztę dni. Nie wiem, czy sporządzony plan mnie nie wykończy, zobaczymy - najwyżej zrobię na jakiś czas przerwę, aczkolwiek jest to opcja, którą w 99,9% wykluczam! Nie ma, że boli - jestem pełen energii i chętny do zmian! Uda się!
Próbuję skombinować sposób w jaki będę się z Wami częściej komunikować. Oczywiście mail muzcznekorki@gmail.com zostaje i dalej można na niego pisać. Chodzi mi raczej o jakąś społecznościówkę, bo zawsze marzył mi się własny, fajny fanpage z uroczym zdjęciem w tle (czyli w sumie typowe marzenie człowieka XXI wieku - dokąd ten świat zmierza? Szczerze? Nie mam pojęcia!). Kilka razy już się do konta na fejsie przymierzałem, ale zaprawdę powiadam Wam, że ta chwila nadejdzie!

A zatem co? Widzimy się już jutro - mam nadzieję, że jesteście równie mocno pozytywnie nastawieni na zmiany jak ja i będziecie dalej tutaj zaglądać! 
Do zobaczenia już jutro :D
Ściskam.
Waflekins.

piątek, 7 marca 2014

Idzie Chylińska.

Dzień dobry!
Nie było mnie przez pewien czas. Zwiedzałem Berlin w gronie hiszpańsko-polsko-niemieckim.
Był to naprawdę sympatyczny wyjazd, który może całkowicie zmienić człowiekowi poglądy na świat w przeciągu niecałego tygodnia. W trakcie jego trwania przeprowadzone zostały warsztaty dziennikarskie, ale to czego się podczas pobytu za zachodnią granicą nauczyłem sprowadza się do tego jak otwierać francuskie wino bez użycia korkociągu. Nie spodziewajcie się zatem poprawy języka, czy wyszukanego słownictwa na Korkach. Wszystko będzie jak dawniej. Dziś krótki pościk z racji tego, że artystka o której już raz tutaj wspominałem wydaje nową płytę - tak przynajmniej podejrzewam, bo ostatecznie nie zostało to powiedziane. Bardzo cieszy mnie fakt wydania na świat nowego muzycznego dziecka Agnieszki Chylińskiej. Czy utwór mi się podoba? O tym za momencik. Zapraszam do lektury :)

Okładka do singla "Kiedy przyjdziesz do mnie"
Gdzieś na przełomie 2009 roku Chylińska - dotychczas często wulgarna, szokująca i zwariowana, mianowana przez wielu królową polskiej sceny rockowej - zupełnie zmieniła swoje oblicze. Na prawo i lewo trąbiono o teledysku do piosenki "Nie mogę Cię zapomnieć", gdzie zupełnie inna od tej dawnej, zagubionej w świecie dziewczyny kobieta wdzięczyła się do kamery. Potem były jeszcze inne ekscesy jak zmiana koloru włosów na blond, plotka o chęci usunięcia tatuażu, książki dla dzieci i X-Factor - jednym słowem dała wciągnąć się w konsumpcyjną machinę zwaną mediami. Jej "Modern Rokcing" (który z członem rocking miało tyle wspólnego co ja ze Słowackim) zyskał ogromną rzeszę fanów, ale został ostro skrytykowany przez dotychczasowych słuchaczy. Nie mam jej za złe ochoty do zmian - była przecież już Matką i miała trzydzieści lat. Ustatkowała się. Brakowało mi jednak w przesłodzonym "Wybaczam Ci", czy nudnym jak przysłowiowe flaki z olejem "Niebie" czegoś, co miały jej wcześniejsze projekty. Zabrakło tego wspaniałego operowania wokalem i charakteru, który "zmuszał" słuchacza do ciągłego klikania w replay. Tego, za co pokochali ją wcześniej ludzie w "Czarnej myśli", "Szkoda by było", czy w "Rozbieraj mnie".