piątek, 19 września 2014

Czy Kasia Kowalska jest samobójczynią?

Cześć!
Ostatnio pisałem Wam o mojej magicznej rozpisce. Mam zamiar wykorzystać wszystkie pomysły na wrzesień, jakie w niej zapisałem. Także szykujcie się, że będzie jeszcze z 6-7 postów we wrześniu! Październik zapowiada się pewnie nieco spokojniej, bo to początek studiów. Rozpoczynamy nowe życie. 25 Października pojawi się mój plan na semestr jesienno-zimowy.
Jak to dorośle brzmi, nieprawdaż?
A zatem przechodzimy do rzeczy. Płyta - jak i artystka - którą zachwycałem się praktycznie całe lato. Kiedyś w komentarzu przeczytałem teorię, iż jest to opowieść samobójcy. Dzisiaj zobaczymy, ile jest ziarenka prawdy w tej tezie. Będzie na Korkach po raz pierwszy o jednej z największych polskich gwiazd lat '90. Zapraszam do lektury. Na tapecie Kasia Kowalska i jej debiut "Gemini" z 1994 roku.

Kasia Kowalska - "Gemini", 1994, Izabelin Studio

Historia powstawania tej płyty jest bardzo długa. Zanim Kasia Kowalska zaczęła serwować twórczość sygnowaną swoim imieniem i nazwiskiem, działała w grupie Evergreen z Robertem Amirianem (obecnie mąż Kari Amirian) na czele, Na którymś z przeglądów muzycznych w Warszawie wypatrzyła młodą Kasię z zespołem Katarzyna Kanclerz ze słynnego w latach '90 wydawnictwa muzycznego Izabelin Studio. To był czas, gdy czego nie wydał Izabelin, przemieniało się to w cudo i perełkę całej polskiej muzyki rozrywkowej aż po dziś dzień. Izabelinowi chodziło jednak tylko o wokalistkę Evergreenu. Piosenkarka nie chciała zaś nagrywać z przydzielonymi jej z dnia na dzień nowymi muzykami. Kłótnie na linii wydawnictwo - studio - artystka narastały i narastały. Zażegnał je dopiero Grzegorz Ciechowski - producent "Gemini". Wszyscy muzycy obecni w nagraniach wspominają, że wniósł do studia respekt. To on zaproponował, aby na płycie pojawił się cover zespołu Led Zeppelin. Chwilę po nagraniu pierwszej piosenki - "Wyznanie", która z miejsca jako singiel stała się hitem (zresztą to się tyczy wszystkich singli z albumu) przed Kasią Kowalską stanęło ciężkie zadanie. Supportowanie wielkiej trasy Hey'a, gdy ten był u szczytu popularności. Był to czas, gdy na koncert na warszawskim Torwarze przychodziło dwa razy więcej ludzi niż było możliwych miejsc. Otwierała również praktycznie każdy koncert Edyty Bartosiewicz, która ze swoją płytą "Sen" również znalazła się u szczytu sławy. Co więcej Kasia wystąpiła później w teledysku Edyty do piosenki "Koziorożec", wytypowana przez samą artystkę. Największym wyzwaniem były jednak występy przed światowej sławy Bobem Dylanem. Młoda dziewczyna, która na koncie nie miała jeszcze ani jednego krążka, a zaledwie jeden singiel musiała zagrać dwa razy przed publicznością czekającą na piosenkarza słynnego na cały świat. Było ciężko, ale Kasia Kowalska pięła się po kolei ku górze. Płyta w drodze, terminy goniły coraz bardziej, ciężkie koncerty przed sławami polskimi i zagranicznymi, a media - jak to media - rzucały coraz bardziej uszczypliwymi uwagami w kierunku piosenkarki. Skończyły się wakacje, a zaczął się świat prawdziwego szołbizu. Może trochę zbyt brutalny dla dwudziestolatki, stąd tak silne emocje na "Gemini" wypływające z artystki gorzkim strumieniem wersów.


"Wyznanie" - jeden z pierwszych hitów Kasi Kowalskiej.

Całość zaczyna bardzo ostre walnięcie. Tytułowe "Gemini" haczy stylistyką o brudne, grungeowometalowe granie. Taki moment jest jeszcze jeden na płycie - jest to "Cukierek - Mój dawca słodyczy" i niech nie zmyli Was łagodny tytuł - kawałek ma nie lada pazur, a w smaku jest bardzo gorzkawym smakołykiem. Niemniej jednak bardzo dobrym w brzmieniu. Całość jest bardzo rockowa, a Kasia, która przepięknie manewruje swoim wokalem świetnie się z takim repertuarem komponuje. W akustycznych balladach śpiewa z przejmująco czystą nostalgią, aby zaraz wydzierać się i wznosić w niesamowicie wysokie piski ku dzikim elektrycznym riffom na gitarach. Ta zasada tyczy się zarówno jej największych przebojów z debiutu, za które Kowalską okrzykną "królową melancholii" - "Wyznanie""Oto Ja", "Jak rzecz", czy "Kto może to dać?" jak i tych mniej popularniejszych - poruszającym "Do złudzenia", czy balladzie "This Time".  Mi najbardziej właśnie w akustycznych balladach wokal Kasi Kowalskiej podoba się najbardziej. Gdy jest spokojnie, artystka przepięknie operuje w każdym możliwym kierunku swoim darem jakim jest niewątpliwie głos. Posłuchajcie sobie na przykład "Heart of green", czy właśnie podanego wcześniej "This Time". Kojarzą mi się niesamowicie mocno z twórczością Janis Joplin. Poza tym na płycie są trzy covery "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena - ten zamyka płytę i ponoć zachwycał się nim sam autor oryginału, jest bardzo stonowane "No Quarter" z repertuaru Led Zeppelin, i bluesowe "I never loved a Man" Arethy Franklin. 


"Heart of green" - pełne wolności i nieokiełznanej pozytywnej energii.
Dobre na każdą porę.

Jeśli miałbym polecić moich ulubieńców z płyty, których koniecznie trzeba przesłuchać? Całe "Gemini" jest rewelacyjne. Ale moimi faworytami są przede wszystkim "Kto może to dać?" - przepiękna jesienna ballada i bardzo sprytna personifikacja bólu, który w tej piosence odgrywa największą rolę, "Do złudzenia" za niesamowity rockowy refren, sympatyczne "Oto ja" - perełka pośród tych wszystkich smutnych piosenek, dająca nadzieję na to, że będzie lepiej. Ostatnie chciałbym wyróżnić angielskojęzyczne ballady, o których już opowiadałem - niech będzie, że "Heart of Green" będzie tutaj głównym reprezentantem. Ogółem "Gemini" jest dobijającym momentami wywodem 20-latki, która właśnie wkroczyła w dorosły świat wielkiej kariery na temat jej przykrych relacji z mężczyznami. Podmiot liryczny tych tekstów na pewno został poważnie zraniony i nie raz dostał od życia po czterech literach, jednak w tym wszystkim tkwi gdzieś nadzieja, że nie można się poddawać i ja nie widzę tutaj żadnych tendencji samobójczych. Także polecam Wam wszystkim płytkę na jesień i życzę miłego popołudnia.
Do zobaczyska wkrótce miśki!

Teledysk do "Kto może to dać?" w ramach programu muzycznego LUZ.
Wszystko kręcone było po godzinach na totalnym spontanie. Mi się efekt podoba, 
a i utwór całkowicie kocham najmocniej ze wszystkich na "Gemini".





Waflekins.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz