sobota, 13 września 2014

Zagrane o świcie.

Dobry Wieczór!
Rzadko zdarza mi się pisać posty o tak późnej porze. Zwykle przelewam dla Was myśli na wirtualny papier chwilę po obiedzie albo wcześnie rano. No cóż - dzisiaj będzie nieco inaczej. Nieco praradoksalnie, bo piszę nocą o albumie, który całym swoim klimatem jak i nazwą tkwi w chłodnym, jesiennym poranku. Sporo nowych utworów z nadchodzącego wówczas - a dzisiaj już wydanego - "Brzasku" Skubas zagrał na tegorocznym Przystanku Woodstock. Mała Scena w jednej chwili aż drżała - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - od energicznych, szybkich piosenek, aby zaraz uspokoić się i kołysząc w rytm spokojnej gitarki, pogrążyć się w koncertowym transie. Już w czasie koncertu myślałem tylko o jednym.
Jaki to będzie cholernie dobry album.
I jest.
Dzisiaj "Brzask" w roli głównej. Zapraszam do lektury!

Skubas - "Brzask", Kayax, 2014

2014 rok to ogólnie wysyp fenomenalnych płyt. Bardzo dużo akustycznych, ładnych brzmień jakie lubię. W Skubasie jednak podaje tę akustykę i przestrzeń zupełnie inaczej. Na rockowo. Jest chyba jedynym artystą jakiego znam, który rozpętał pogo, grając na gitarze akustycznej. Gdy wydał swoje debiutanckie "Wilczełyko" cały polski rynek muzyczny nie mógł znaleźć słów, aby wyrazić zachwyt. Dziś muzyk powrócił z zupełnie nowymi piosenkami - dojrzalszymi, utrzymanymi w stylistyce podobnej do tej wyznaczonej na debiucie i ustawiającymi poprzeczkę dla następnej płyty jeszcze wyżej. Symbolem płyty jest jastrząb, zachęcający nas z półki sklepowej zawadiackim spojrzeniem,
No kup mnie, kup.
Przesłuchaj. Warto.
Zaufaj mi - jestem jastrzębiem.

Całość zaczyna "Diabeł" nieco mroczny, z charakterystycznymi werblami, ciekawym tekstem. Klimat nieco senny - tak jak gdzieś o czwartej nad ranem - gdy nie wiadomo, czy to już dzień, czy jeszcze może noc. Jedni już na nogach szykują się do pracy, inni jeszcze śpią. Zaraz po diabelskich wyznaniach Skubas zabiera nas na "Plac Zbawiciela" - kawałek strasznie kojarzy mi się z ostatnią płytą Kings Of Leon, co nie oznacza, że jest genialny. Jak dla mnie może nawet i jeden z najfajniejszych Skubasa. Ale on wszystkie piosenki ma fajne, więc ciężko mi to określić dokładnie. W każdym razie dzień zaczyna się na dobre - szybka perkusja, partie gitarowe powiewające emmm... świeżością (naprawdę nie wiem jak to określić, ale ta zaczarowana gitara melodia naprawdę mnie orzeźwia). Gdy kończy się melodyjny opis budzącego się dnia na Placu Zbawiciela, Skubas gra dla nas "Kołysankę"  - utwór napisany jeszcze w 2013 roku - zainspirowany poznaniem przez monitor USG swojego Syna. Kojący, refleksyjny utwór chwyta za serce. Czuć silne doznania tkwiące gdzieś pod korą mózgu każdego, które opisuje Skubas. Instynkt. Końcówka rozbrzmiewa bardzo energicznie, do zabawy włącza się gromada rozmaitych instrumentów, towarzyszących gitarze.

"Brzask" jest tak genialny, że Youtube'owi piraci nawet jej nie tknęli. 
Pewnie każdy kupił krążek ;)

"Rejs" - utwór numer 4 - bardzo wpadł mi w ucho już na Woodstocku. Tutaj prezentuje się jeszcze majestatycznie. Atmosfera pnie się ku górze w donośnych refrenach i opada przy spokojnych zwrotkach. Bardzo majestatyczna kompozycja - jakkolwiek by to nie zabrzmiało. "Nie mam dla Ciebie miłości" to pierwszy singiel zapowiadający płytę, spokojna nostalgiczna ballada. Powiem Wam tylko tyle - jest tak dobra, że zagraniczne portale, prezentujące ciekawą muzykę z całego świata doceniają surowość melancholii. Wyborny utwór na jesień. Tytułowy "Brzask" i następujący po nim mój drugi faworyt - "Kosmos" tworzą ze wspomnianym singlem urokliwe akustyczne trio, które nic a nic nie szykuje na to, co następuje chwilę później. "Wyspa Nonsensu" to bardzo potężny rockowy utwór, podchodzący już trochę pod brudny grunge. Skubas znowu serwuje ogromne pokłady energetyczne. Coś mi się myśli, że bardzo miło będzie się wstawać do tej gitary. Słoneczna "Ballada o chłopcu" z radosnym pogwizdywaniem w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki - jest perfekcyjna do leniwej drzemki. Rozbudza dopiero rewelacyjna, acz krótka końcówka utworu. To jedyny mój zarzut do ów ballady. Lepiej dałaby sobie radę jako dwuminutowa suita, niż jako 4 minutowy uspiacz. 



Bluesowa "Wątpliwość" wieńczy cały "Brzask". Na horyzoncie wstaje południowe słońce. Skwar uderza na Plac Zbawiciela. Pora pożegnać się ze Skubasem i jego nowym materiałem. Jak nic to właśnie on rozpoczął mocnym uderzeniem sezon jesienny w polskiej muzyce. Przyjemna płyta na jesień - są momenty spokojniejsze, potrafi uderzyć i pierdyknąć ostrym piorunem. Zachęcam do posłuchania i wyrobienia sobie zdania, czy muzyk przeskoczył poprzeczkę "Wilczegołyka". Pomijając fakt, że "Brzask" obyłby się bez jednej, czy dwóch piosenek albo kilku nużących, zbyt spokojnych momentów, Ja uważam, że jak najbardziej mu się to udało.
Miłego dnia! :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz