poniedziałek, 29 września 2014

Ulubieńcy lata 2014

I kolejne lato za nami. Razem z tym blogiem jest to moje drugie lato. Rok temu opowiadałem Wam o
płytach, które praktycznie zawsze wybrzmiewają u mnie w słuchawkach. W tym roku było nieco inaczej, bo ogólnie o płytach w przyjemnym, letnim klimacie. Stety niestety pora ciepłych dni już nawet na kartkach kalendarza przeminęła - a zastąpiła ją jesień. Niektórzy mówią, że jest ona nawet ładniejsza niż lato (zbieracze liści i kasztanów - łączmy się!). Wróćmy jednak na moment jeszcze do ciepłych dni - oto przed Wami pierwsza jesienna Wyliczanka - moi ulubieńcy lata, czyli kawałki, które podbiły moje serce w ciągu tych wakacji, wałkowałem je do upadłego i wałkować pewnie będę jeszcze przez długi czas, ale wkraczając jakby nie patrzeć w nowy etap życia, warto zrobić muzyczne podsumowanie najdłuższych wakacji w życiu, które wcale nie okazały się takie monstrualnie długie, jak to wszyscy zapowiadali. Tak czy inaczej zapraszam do lektury ;)

13. blur - You're so great

Kojarzycie ten super hicior grupy blur, który śpiewają wszyscy, umieszczają nałogowo w każdej możliwej reklamie, wciskają go w sportowych i ogólnie wyskakuje on na Was nawet z lodówki? Nie będzie o niej mowy! Jedyne co łączy tą odlschoolową balladę z największym przebojem zespołu jest to, że znajdują się na jednym krążku "Blur" z 1997 roku. Czym urzekła mnie ta piosenka? Prostym, akustycznym, aczkolwiek mrocznym brzmieniem kojarzącym się nieco z Placebo i tekstem. Fakt, perfidny zwrot "Coz You're so great and I love you" jest nieco infantylny i na pewno nie jest to dla Damona Albarna Mount Everest jego tekściarskiej kariery, aczkolwiek brzmi przynajmniej szczerze. I ja to kupuję.


12. The Dumplings - "Technicolor Yawn"

Refren tego sielankowego hitu jest niczym klątwa - prawie przez 4 miesiące podśpiewywałem go w wolnej chwili. Aczkolwiek tym na pewno wyróżnia się dobry radiowy utwór - osiada w głowie, rozgaszcza się zanim w ogóle zaprosimy go do środka. Co więcej jest skoczny, pogodny - nic tylko siedzieć na plaży w blasku letniego słońca i popijać drinki z fikuśną palemką. Najpiękniejszy możliwszy czilling tylko ze smażingiem. Co więcej nie zachwycamy się nim tylko w Polsce. Nasze kochane Pierożki posmakowały z tą piosenką między innymi słuchaczom w Czechach, Słowacji i Niemczech. 

11. Grimes - "Oblivion"

A oto zwyciężczyni nagrody specjalnej. Statuetka z podpisem "Najbardziej urocza wokalistka XXI wieku" ląduje u Pani Grimes. W dzisiejszych czasach mamy naprawdę sporo pięknych artystek tworzących muzykę, ale swoimi teledyskami, gdzie radośnie podryguje zawsze to w innym kolorze włosów kanadyjska producentka skradła me serce. Oczywiście jej piosenki są równie piękne jak i uroda Kanadyjki. Jej znakiem szczególnym jest to, że na pierwszy rzut ucha odśpiewuje jakieś niezrozumiałe szatańskie frazy. Czasem są one po angielsku, czasem... no właśnie nie wiadomo Na koncie ma trzy studyjne albumy z czego jeden, zatytułowany"Visions", wydany przez słynną na całym świecie wytwórnię 4AD. Grimes miała ponoć wydać w tym roku nowy krążek, ale wyrzuciła go ostatecznie do śmieci. A szkoda - bo w komputerowym stosie usuniętych plików mogły być tam takie perełki jak skoczny "Oblivion". 


10. Maja Koman - "My Dear Deer"

Bardzo przyjemny singiel z dużą dawką dęciaków, ukulele i ciepłym głosem Mai Koman - artystki, która jak dla mnie stworzyła krążek roku. Polecam szczególnie na jakieś szalone wakacyjne wycieczki - sprawdza się :D niemniej jednak "Porquois Pas?" (o którym pisałem tutaj) jest płytą uniwersalną na każdą porę roku i nie tylko letnie wyprawy muszę rozbrzmiewać w rytmach tych kilkunastu fantastycznych utworów.





9. Tom Waits - "Hold On"

A to odkrycie dedykuję serialowi The Walking Dead i niesamowicie uzdolnionej Emilie Kinney, która coveruje ten utwór w jednym z odcinków serii. Emilie poza tym, że jest aktorką, posiada również swoje dwie EP-ki z własnymi piosenkami. Spokojne, przymulające w pozytywnym tego słowa znaczeniu kompozycje. No i serialowe wykonanie do Toma Waitsa może się nie umywa, ale oryginał jest naprawdę zacny! Zwłaszcza, że koniec lata to czas rozstań i niektórym chciało by się powiedzieć "musisz się trzymać!"





8. Urge Overkill - "Girl, You'll Be a Woman Soon"

Pulp Fiction - czyli mój zachwyt wakacji jeżeli chodzi o kino. Zjawiskowo tajemnicza Uma Thurman, młody John Travolta - jeszcze bez grzejącego zimą sadełka i zdominowane przez kryminał miasto w tle. Jest straszliwie gorąco. Skwar doskwiera i prowokuje do pisania takich szlagierów jak te w ścieżce dźwiękowej filmu. I chociaż Pulp Fiction obfituje w genialne numery, najdłużej nuciłem wyżej wymieniony. Poniżej scena z tańcem Mii Wallace, gdzie ów piosenka się znajduje.



7. Say Lou Lou - "Julian"

A to jest za to taki lekki, przyjemny popowy przebój, do którego chce się tańczyć całą noc. Wykonują go dwie utalentowane wokalnie bliźniaczki Kilbey-Jansson. Znane też jako Saint Lou Lou. Nie mają jeszcze żadnego albumu długogrającego. 26 Października planowana jest premiera ich debiutu. Na razie - pojedyncze EP-ki. Na "Julianie" pojawia się w jednym utworze Chet Faker, ale to nie o niego tu chodzi. Po prostu uwielbiam jak emocje wybuchają wielkim strumieniem w refrenie.


6. Mela Koteluk - "Fastrygi"

Mój przyjaciel Michał zarzuca, że teksty tej artystki są słabe. I fakt - Mela Koteluk ma może nieco specyficzny styl pisania swoich tekstów, jednak na pewno bardzo charakterystyczny. Po genialnym debiucie jakim był "Spadochron" artystka planuje wydanie kolejnej płyty tej jesieni. "Fastrygi" to pierwszy singiel z nadchodzącego wydawnictwa. Czemu warto przesłuchać? Pierwsze miejsce na trójkowej liście przebojów i detronizacja singla Męskiego Grania, Dawida Podsiadło, Pearl Jamu i Artura Rojka mówi samo za siebie. Czekam na kontynuację "Spadochronu", bo na singlu słychać jak wielki progres od tamtej pory uczyniła grupa Meli Koteluk.


5. FKA Twigs - "Water Me"

FKA Twigs - debiutująca w tym roku ze swoim longplayem "LP1" ma na koncie jeszcze dwie EP-ki. Myślę, że teraz to piosenki z drugiej krótkiej - bo ledwie 15 minutowej - "EP2" cieszą się trochę większą popularnością niż te z długogrającego albumu, aczkolwiek za kilkanaście lat będą ledwie B-Side'ami w dyskografii artystki. "Water Me" może być jednym z nich - rewelacyjna, spokojna elektronika. Idealna na dobry sen.


4. Kasia Kowalska - "Do złudzenia"

Długo zastanawiałem się, która piosenka Kasi Kowalskiej trafi do tego zestawienia i na którym miejscu wyląduje. Myślałem nad "A to co mam...", "Kto może to dać?" i "Heart of green", ale ostateczny wybór padł na energetyzujące w partiach refrenu "Do złudzenia". Debiut Kowalskiej - "Gemini" był już przeze mnie omawiany, więc co tu dużo mówić? Wystarczy posłuchać. I może jest to bliższe jesiennym smutom niżeli letniej radości, ale kto powiedział, że lato to sam miód i maliny?



3. Budka Suflera - "Jolka, Jolka"

A to przepiękne wspomnienie z Woodstocku! Byłem tam w tym tłumie, śpiewałem wersję przeboju Budki Suflera, którą teraz jara się pół internetu. Usłyszeć to wszystko teraz jeszcze raz, gdy emocje już opadły i przypomnieć sobie jak to było przyjemnie w tych pierwszych dniach sierpnia. Coś magicznego. Woodstock warto odwiedzić i to nie po to, żeby złoić pałę gdzieś w lesie i zalec w spokoju, aby następnego dnia zalewać klin klinem, ale dla takich właśnie momentów jak ten niżej.



2. Pidżama Porno - "Gorzka"

Kolejny tegoroczny festiwal. Słuchaliśmy sobie tego z Monisią jadąc na Jarocin. "Styropian" znam najmniej z dyskografii Grabaża i spółki, toteż nie wiedziałem co mi też ona najlepszego zaserwuje pod utworem zatytułowanym "Goszka". Różnica w tytule? Już tłumaczę! Otóż w internecie rozchodzi się ten utwór błędnie nazwany. Niby szatański błąd ortograficzny, ale ludzie to chwytają nie patrząc na to jak się nazywa oryginał na płycie. I taka wersja z błędem trafiła również do Moniki na telefon. Mi wpadła w ucho i gdy później szukałem piosenki na Deezerze (bo tylko tam znajduje się dyskografia Pidżamy i Strachów. Spotify, wstydź się) nieco się zdziwiłem. Zdziwiona Monika jeszcze długo broniła błędnego nazewnictwa, ale wreszcie odpuściła. A utwór genialny - szkoda, że nie zagrali go w Jarocinie :(



1. Julia Marcell - "Manners"

Nowy singiel Polki mieszkającej i tworzącej w Berlinie pojawił się w moim życiu dopiero pod koniec wakacji. Nie jest to jednak ważne, bo gdyby zagościł on w sieci już w czerwcu, tak czy inaczej znalazłby się w tym zestawieniu jako numero uno. Na piedestale umiejscawia go na pewno ostre uderzenie, Julia Marcell grająca solo na przesterowanym elektryku, bardzo chwytliwy refren i melodyjne zaśpiewki, tekst o zdegenerowanej młodzieży, która tylko puszcza się i imprezuje. Każda jej płyta jest inna - "It Might Like You" było spokojnym, akustycznym indie, "June" taneczną alternatywą, "Sentiments" zapowiada się romansem Julii z brzmieniem z Seattle. Jak dla mnie największy hit lata ze wszystkich tutaj obecnych!


A jutro ruszam już na dobre w nowe życie także życzcie mi powodzenia i trzymajcie kciuki!
Do zobaczenia!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz