poniedziałek, 1 czerwca 2015

Włochy z Islandią

"Post pojawi się do niedzieli najpewniej" napisałem w poprzednim poście. Ha! Dobre sobie. Odwieczna zasada żeby nie narzucać sobie tutaj konkretnych terminów po raz kolejny została złamana i jak zawsze nie wyszło zmieszczenie się w terminie. Norma. Mam nadzieję, że jesteście do tego przyzwyczajeni i wybaczycie mi to jakoś.

Zastanawiałem się jakie brzmienie zaproponować Wam na leniwy, ciężki i zapłakany deszczem poniedziałek. Stwierdziłem, że najlepsze będą świeczki i kameralna atmosfera. Do tego trochę gitar bo moja własna gitara uciekła nad morze, a ja będę tam dopiero jutro wieczorem (już Pani nie lubię, Pani nadchodząca sesjo).

Artystkę o której będzie dzisiaj mowa znalazłem przypadkiem, gdy posiadałem jeszcze telewizor. Skacząc z kanału na kanał natrafiłem na ciekawy koncert na TVP Kultura. Tym razem nie były to włoskie tenory ani jakieś dziadowskie cosie. Można słuchać. Od razu podłapałem zauroczenie do Pani Emiliany Torrini, jej prześlicznego akcentu, lekko zadziornego wokalu i do całej atmosfery koncertu, który dawał mnóstwo energii. Zaraz po tym postanowiłem przesłuchać sobie jedną z jej płyt. Padło na "Fisherman's Woman" z 2005 roku.

Jak było?

Zaraz się dowiecie. Zapraszam do lektury!


Płyta: Emiliana Torrini - "Fisherman's Woman"

Wytwórnia: Rough Trade

Rok wydania: 2005

Gatunek: Trochę folku, trochę spokojnego indie rocka

Ile piosenek?: 12

Warto posłuchać: "Sunny Road", "Serenade", "Today Has Been OK", "Lifesaver", "Fisherman's Woman"




Dziewczyna Rybaka

Emiliana Torrini jest matką Islandki i Włocha jednak to w tym pierwszym kraju wychowała się ta zdolna Pani i tam zaczęła swoją muzyczną karierę. Zaczęło się nietypowo. Ojciec Emiliany posiada w Reyjkjavik (Boże, co za uporczywa nazwa stolicy) dość znaną restaurację. Szczęśliwe zrządzenie losu zaprowadziło tam Dereka Briketta - właściciela londyńskiej, bardzo cenionej wytwórni One Little Indian Records. Zobaczył śpiewającą wówczas dziewczynę, którą już chwilę potem zaprosił do Londynu do nagrania wydawnictwa. Potem była piosenka dla Kylie Minogue, epizod w soundtracku do Władcy Pierścieni, kolejne płyty. Jakoś się wiodło.

Emiliana długi czas trzymała się z wytwórnią, a w Islandii wydawała kolejne płyta z pogranicza blues'a i trip-hopu. "Fisherman's Woman" miało być krokiem naprzód - wydane za pomocą nowej wytwórni Rough Records odpowiedzialnej m.in. za The Smiths i zwrotem w kierunku innej muzyki.

Z elektronicznych, rozwleczonych brzmień Kobieta Rybaka (z angielskiego "Fisherman's Woman) poszła w kierunku folku i akustycznych brzmień.

Przez prawie cały krążek Emilianie towarzyszy jedynie gitara akustyczna. To ona odgrywa tu największą rolę, a pozostałe instrumenty dołączają się do niej sporadycznie. Jest kameralnie. Zupełnie jakbyśmy siedzieli w salonie przy kominku, a artystka przygrywała nam swoje pogodne piosenki. Jest bardzo przyjemnie. Wyjątkiem jest tytułowy "Fisherman's Woman", w którym rolę głównego bohatera przejmuje pianino.

Perfekcja z każdej strony

Na szczególną uwagę zasługuje perfekcyjny wokal Emiliany, który w połączeniu ze specyficznym akcentem daje naprawdę fajne połączenie. Dziewczyna wykorzystuje dar, który posiada i jest tego świadoma. Świadectwem tego jest trudny do wyparcia z głowy "Lifesaver", czy wspomniane wcześniej "Fisherman's Woman". Najpiękniejsze jest jednak wieńczące płytę "Serenade".

Poza Islandią przebija się też trochę obrazek Włoch. Uciekający poprzez struny gitary w  "Sunny Road"  i  zachowany w energii "Next Time Around" krajobraz tajemniczych uliczek, które aż chciałoby się zwiedzać, skrytych w późno popołudniowym słońcu.

Chłodna i surowa w brzmieniach Islandia i pogodne, rytmiczne Włochy - dwa z pozoru odmienne światy zostały tutaj połączony w jeden, w którym z pomocą zdolnej Emiliany, dzieją się rzeczy niezwykłe. To płyta do której można wracać o każdej porze roku i zawsze znajdzie się tutaj coś urzekającego.

Bardzo lubię ten krążek i w piosenkach wartych przesłuchania mógłbym wymienić wszystkie dwanaście, ale ograniczę się i jeszcze raz zachęcę do przesłuchania. Szczególnie polecam fanom islandzkich, akustycznych brzmień, bo Emiliana Torrini z takim wyjściem na światowy rynek alternatywy idealnie trafia w taki target. Świadczy o tym zresztą to, że po "Fisherman's Woman" artystka nie poprzestała i do tej pory na światowy rynek wypuściła jeszcze dwie następczynie opisywanego tu krążka i choć może nie jest to jakiś straszny sukces komercyjny, to jest to bardzo wartościowa muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz