czwartek, 5 września 2013

Ludzkie granie.

Singiel "Here with me" wydany na specjalnym CD
ma kilka wersji okładek, ale ta "na wstydziocha" jest
chyba najlepsza ze wszystkich.
Jest 1999 rok. Koniec całego XX wieku- nie ma jeszcze Google'a ani Facebooka. O Naszej Klasie nie wspominając. Panika związana z nowym millenium i zbliżającym się końcem świata paraliżuje w strachu miliony ludzi. Kończy się też era buntowniczego rockowego grania (która jeszcze kilka lat będzie trzymała się w ryzach, by powoli stać się muzyką alternatywną). Polska już od dekady jest wolna od komunistycznych władz- w tym czasie w naszym kraju rozwinęła się muzyka bardzo kobieca- na salony weszły Kasia Nosowska, Anita Lipnicka, Kasia Kowalska, Edyta Bartosiewicz, zastępując punkowych buntowników z dawnych lat (chociaż Dezerter dziś trzyma się lepiej niż np Anita Lipnicka). Za granicą za to wszyscy w muzyce zachwycają się nowymi płytami Red Hot Chili Peppers, Christiny Aguilery, a hitem miary dzisiejszego Gangnam Style jest Cocojumbo Mr.President'a. Oprócz tego zaczyna panować moda na kosmitów- wówczas powstaje serial Roswell: W kręgu tajemnic. Główny motyw do serii nagrywa młoda Brytyjka, posiadająca irlandzko-francuskie korzenie Dido- ów piosenka- singiel promujący najnowszą płytę No angel zatytułowany Here with me szybko dostał się do list przebojów całego świata. Wkrótce jednak w karierze dziewczyny stało się coś jeszcze mniej spodziewanego. Drugi singiel z płyty- fenomenalne Thank You zostaje wykorzystane przez białego rapera- Eminema w piosence Stan. Płyta artystki z dnia na dzień zyskuje coraz większą sprzedaż, aby w końcu dzisiaj mieć status jednej z najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii (dziś płyta ma już ponad 10 milionów nabywców z całego świata). O tej płycie- którą odkryłem lata później (bo dopiero w 2011, kiedy pomogła mi ona oswoić się z nowym, licealnym środowiskiem)- będę dziś mówić w serii "płyty, które kojarzą mi się z jesienią".

Dido- "No angel" Artista Records, 1999
najlepsze utwory- "Thank You", "Honestly OK", "Isobel"
Dwie strony nieba.
Poza wspomnianymi wcześniej chwytliwymi singlami, które stały się największymi hitami artystki na płycie znajduje się jeszcze jeden doskonale przyjęty promujący utwór- jest to już mniej znany Hunter- energiczna piosenka z nostalgicznym, refleksyjnym refrenem. Żadna z nich nie oddaje jednak prawdziwej magii tego krążka- tej pełnej niesamowitych doznań, oddziałujących na wyobraźnię dźwięków i doskonałych tekstów napisanych przez Dido. Czasem wydaje mi się nawet, że ta płyta- jak kameleon- ma różne wcielenia. Jedno z nich to typowe, ładne popowe ballady stworzone całkowicie pod radio, za to ta druga strona- już mniej znana jest o wiele bogatsza w ambitniejsze piosenki, które jednak nie mają szansy się wybić. Podoba mi się też to, że ta mniej komercyjna część płyty bawi się również gatunkami- przeplata się tu pop, alternatywa, a nawet trip hop z elektroniką. Jeżeli znasz Dido tylko z tej radiowej strony, a tytuły takie jak  Honestly OK, Isobel i Slide nie mówią ci praktycznie nic koniecznie zapoznaj się z No Angel.

Instrumentalnie i elektronicznie.
Płytę wyprodukował brat Dido- Rollo Armstrong- ze znanej w szerokich kręgach grupy, grającej muzykę elektroniczną- Faithless i trzeba przyznać, że... odwalił kawał dobrej roboty. Usłyszycie tu mnóstwo różnych instrumentów- dęciaki, djembe, mandoliny, smyczki oraz zwykłe gitary (które stanowią bazę dla Don't think of me i All you want- posiadajće mnóstwo podobieństw do jednego z przyszłych utworów artystki- Don't leave home) i perkusję- zapewne stworzoną już w komputerze taka symfonia przewija się między innymi w nostalgicznym My Lover's Gone, stopniowo buchającym energią bonusowym trackiem Take my hand zamykającym płytę (jedno z lepszych zakończeń płyty jakie widzi...słyszałem :)) no i w jak dla mnie najlepszym utworze z całej płyty- bardzo mocno trip hopowo-chilloutowym Honestly OK, który powala smutnym tekstem o samotności, nienawiści do samego siebie i z jakże prostym zwrotem otwierającym i zamykającym tekst "I just want to feel/safe in my own skin" pod którym na pewno wiele osób może się podpisać. I to jest kolejny aspekt płyty...

...jest po ludzku.
Dido nazwała swoją płytę No angel- zapewne nie po 11. ścieżce z płyty- I'm no angel (która szczerze mówiąc wpada jednym uchem, a wypada drugim), a dlatego, że w tej płycie jest coś innego, prawdziwego. Zwykle artyści pop- a nią jest na sto procent Dido- śpiewają o tym jak to super jest na świecie i jak miłość przepełnia wszystkich dookoła. Prawie 30 letnia dziewczyna nie oszukuje słuchacza ani nie owija w bawełnę- nasz świat nie jest najlepszym miejscem, a człowiek nie jest ideałem. Co słychać w kolejnym doskonałym zarówno muzycznie jak i tekstowo utworze- Slide z bardzo mądrym refrenem "It's all right/To make mistakes/You're only human/Inside everybody's hiding something".  Zaraz potem następuje drugi najlepszy moment całego krążka- mroczna opowieść o dziewczynie- Isobel, która uciekła z domu, zostawiając wszystko co ją złego spotkało. Nie będę zdradzać żadnego chociażby fragmentu tekstu, bo przekazuje naprawdę ciekawą historię- chcesz to przesłuchaj- wszystko w linku do Spotify na dole. Warta pochwały jest jeszcze jedna spokojna trip-hopowa pozycja- My life- gdzie wokalistka podsumowuje całe swoje życie.

Podsumowując znowu moje ogromne wywody (miało być tak zwięźle, jednak "wszystko znowu poszło nie tak"- jak mówi w jednej z piosenek Myslovitz)- płyta No angel jest naprawdę dobrym, popowo-elektronicznym krążkiem, z głębokimi jak Atlantyk tekstami i świetną produkcją muzyczną. Porównując ją do tego, co niestety dzisiaj wyprawia Dido, to jej krążek z 1999 roku dostałby 10/10 jednak jako iż patrzę na ogół popowej sceny dostanie bardzo mocne 8.5/10
A z wami, czytelnicy jeszcze dziś się zobaczę- bowiem w godzinach wieczornych kolejny post. Zapraszam po 20:00 na coś specjalnego- a w tym czasie posłuchać możecie bardzo dobrych 11 piosenek, o których mówiłem.
Waflekins.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz