środa, 16 lipca 2014

Stworzyć dzieło?! Czemu nie?

Witam Was po straaaaaaasznie długiej przerwie. Wracam dziś z dawno temu zapowiedzianym postem - nie pojawiał się on z różnych przyczyn, a to brak weny do pisania, a to nieco większy projekt (o którym któregoś pięknego dnia Wam opowiem), a to jakieś wydarzenia typu spontaniczny wyjazd, czy kursy do prawa jazdy. Tego lata dzieje się u mnie sporo.
Rok temu opowiadałem Wam o albumach muzycznych, które zwykle mi wraz z tą parną porą roku towarzyszą. Dzisiaj napiszę o krążku, który niedawno dołączył do tego grona i jak dla mnie jest to czołówka pośród tegorocznych wydawnictw. Zastanawiam się nawet, czy również innymi porami roku nie będę katować w odtwarzaczu zestawu jedenastu przepięknych opowieści - bo własnie tym jest przede wszystkim ta płyta. Jak wiecie słuchanie niektórych piosenek przez wszystkie cztery pory roku nie jest u mnie częstym zjawiskiem.
Zapraszam zatem do długo oczekiwanej lektury. ;)

Maja Koman - "Pourqoi pas", 2014, Warner Music Poland

Dopracowane arcydzieło.

Moje pierwsze zetknięcie się z muzyką Mai miało miejsce już dawno, dawno temu. Było to bodajże podczas drugiej edycji telewizyjnego programu "Must Be The Music". Miałem wówczas bodajże 14 albo 15 lat. Pamiętam jednak dobrze ten moment, gdy artystka wyszła wtedy na scenę z małym ukulele pod ręką i uśmiechając się radośnie, wykonała swoją interpretację słynnej piosenki "Stary niedźwiedź mocno śpi". Już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z personą niezwykłą, o której prędzej, czy później będzie głośno. Niestety - nie wiem z jakiej racji - Maja nie dostała się do kolejnych etapów programu. Byłem potem na jurorów programu bardzo obrażony - jak zresztą później zauważyłem - nie tylko ja.

Przez kilka kolejnych lat dojrzewałem i obserwowałem kolejne poczynania Mai - przesłuchiwałem dema, które pojawiały się na serwisie Youtube, przeglądałem fanpage na facebooku w poszukiwaniu informacji o jakiejkolwiek płycie i grzecznie czekałem. Wreszcie któregoś pięknego dnia natrafiłem na informację. Krążek zatytułowany "Pourquois pas" (z francuskiego na polski - "Dlaczego nie?") jest w fazie produkcji. 
Na szczęście już od ponad miesiąca jest już do kupienia, a już w dniu premiery trafił na moją półkę z płytami. Swoje wrażenia ujmę tak - warto było czekać. 


Czuć to już po samym, naładowanym tajemniczym klimatem "My Dear Deer" - jednej z pierwszych autorskich piosenek artystki, której demo zostało wrzucone do sieci. Przed premierą fani dostali jeszcze klimatyczny teledysk do utworu (bo warto wspomnieć, że Maja oprócz talentu wokalnego, tworzy też prześliczne obrazy!). Osoby znające język angielski po utworze otwierającym mogą dojść do pewnych wniosków - fenomenalne teksty są domeną młodej muzykantki. Zaskakujące gry słowne na jakich oparty jest tekst wspomnianej pierwszej piosenki, są tu na porządku dziennym i są ledwie wisienką na arcydziele zatytułowanym "Pourquois pas", bo krążek posiada jeszcze wiele innych zalet.

A tu teledysk do "My Dear Deer" - enjoy! :)

Muzyczna bomba. 

Klimat płyty co nieco przedstawia drugi track z płyty - "Beat Me" - znajdziemy tutaj akustyczne i napompowane rozmaitymi emocjami, proste do śpiewania piosenki. W większości z nich pierwsze skrzypce gra - o ile się nie mylę - ukulele. Ów indie akustyczną aurę znajdziemy między innymi idealne do nocnej przejażdżki autem "Śpij człowieku" (sprawdzone na własnym doświadczeniu - spróbujcie koniecznie tego samego u siebie, choć inni są zdania, że przy tym kawałku najprzyjemniej się zasypia), jest ten nastrój dominujący w pokrytym domieszką prawdy i dowcipu singlowym"Babcia mówi", idealnie pasującym do brytyjskiego filmu lub serialu "It's not mine" (przy tej kompozycji zatrzymam się i bardzo mocno ją polecę wszystkim czytelnikom, bo jest jak dla mnie jedną z najlepszych piosenek z płyty), czy też w "Kika" - jedynej na płycie piosence w języku francuskim. Są też jednak momenty na zupełnie inną atmosferę - "Pure exchange" to bardzo spokojna melodia. Zawsze nazywam ją w myślach "utopijną", posiada świetne, dynamiczne zakończenie! "Dziad" to według mnie największy dowcip na całej płycie - podczas gdy do połowy płyty mamy klimat iście akustyczny, tak nagle na siódmej ścieżce dostajemy piosenkę, w której mroczne elektroniczne podkłady zwrotek są godne debiutu Björk, a refreny kojarzą się z polską pieśnią ludową. Maja niewątpliwie przekonuje słuchacza na swoim debiucie, że nie jest osobą zamkniętą na różne gatunki muzyczne, a w każdym czuje się niczym ryba w wodzie.

Wideo do "Babcia Mówi" - historię tego kawałka 
opisywałem już na blogu kilka postów wcześniej


Jeśli miałbym wybrać z "Pourquois pas" swój ulubiony utwór, miałbym spory problem, bo płytę praktycznie zawsze pochłaniam w całości, gdy zaczynam słuchać jednej z piosenek. Wszystkie są idealne, każda z nich to osobna, urzekająca słuchacza historia, okraszona rewelacyjnymi kompozycjami. Z ustaleniem podium byłoby już łatwiej, bo najmocniej ze wszystkich trafiają do mnie - "Zmarszczka", wspomniane już wcześniej "It's not mine" i prowadzące ku zakończeniu płyty "Blue Moon", które zawsze oczarowuje mnie refrenem. 
A skoro jesteśmy już przy finiszu płyty. Zamykający utwór "Dear Sadness" jest - pewnie za sprawą uwydatnionych dęciaków - świetnym spoiwem dla "My Dear Deer". Przyznam, że stworzenie materiału w takiej klamrowej koncepcji zawsze wydawało mi się idealnym pomysłem i na swoim krążku też bym pewnie taki zabieg zastosował. Wracając do samej muzyki - pamiętacie jak mówiłem o najlepszych zakończeniach płyty, które jak świetny film - wgniatają w fotel jeszcze po napisach końcowych? Przykładem było wtedy "Take my hand" z debiutu Dido. Tutaj zwieńczenie wydaje mi się bardzo podobne - elektronika buduje energetyczny nastrój, nie pozostawiający na słuchaczu suchej nitki. W momencie gdy zabawa dźwiękami trwa w najlepsze, zaczyna się robić spokojniej i spokojniej. Zapada cisza. I wtedy uruchamiamy całość od początku.
Bardzo polecam cały krążek. Poniżej Spotifaje i Deezery.
Ps: Jeżeli kiedyś ten artykuł traf w ręce samej kompozytorki, chciałbym zapytać dlaczego "Tótó" nie pojawiło się na płycie?! Przecie to majstersztyk jest!

Waflekins.





1 komentarz:

  1. Przesłuchałem całą płytę, i wydaje mi się, że to może być nawet Top 3 polskich wydawnictw ostatnich 5-ciu lat ;-)
    Wszystkie utwory mają coś w sobie i nie są oczywiste. Najbardziej katuję "Babcia mówi" i "Zmarszczkę".

    Zapraszam do siebie na recenzję płyty indie-popowej wokalistki Lorde ;-) http://myownmusicworld-reviews.blogspot.com/2014/07/04-lorde-pure-heroine.html

    OdpowiedzUsuń