poniedziałek, 24 lutego 2014

Płyta pełna impresji czyli długaśny post o Kasi Nosowskiej

Dobry wieczór miśki!
Też stwierdzacie, że już dawno nie było nic o żadnej płycie? Od czasu, kiedy opowiadałem Wam ostatni raz o Pati Yang i jej "Wires and Sparks" minął już prawie miesiąc! Czas galopuje przed siebie jak nienormalny uciekający z wariatkowa - zdecydowanie zbyt szybko. Dzisiaj znowu nie powiem o płycie najnowszej, świeżej i cieplutkiej prosto z półki. Jestem sentymentalny i 3/4 moich postów jest o krążkach starszych, więc tak będzie i tym razem. Naszło mnie dzisiaj jakieś takie dziwne uczucie, kiedy spacerowałem z psem, iż muszę sobie tę płytkę przypomnieć, powspominać, wypić herbatkę. Pomyślałem więc "Hej! To dobry pomysł! Czemu nie zaangażujesz w to czytelników? Przecież wszystkich to interesuje!". No to skoro znacie już genezę tego posta to możemy przejść do rzeczy.
22 Września 2011 roku pamiętam bardzo dokładnie. Był dzień przed premierą płyty, na którą wyczekiwałem, a firma u której ją zamawiałem już wspaniałomyślnie ją dostarczyła. Co więcej z autografem samej artystki, która ów krążek stworzyła (taka ot przedsprzedażowa promocja). Jedenaście zupełnie nowych kawałków, które usłyszałem zaraz potem (no bo oczywiście od razu poleciałem z tym dziełem do odtwarzacza) towarzyszyły mi jeszcze długo, długo potem. Tak naprawdę jeżeli miałbym wyznaczyć moment, w którym rozpoczęło się na dobre moje dojrzewanie emocjonalne i artystyczne, to byłby to właśnie chyba ten dzień. Świeciło wtedy słońce - ogólnie to była piękna jesień, Ja zaczynałem wtedy Liceum (aż dziw mnie bierze, że to już zaraz prawie 3 lata miną), w którym musiałem się szybko odnaleźć i zadomowić, co na dobrą sprawę nie było takie trudne. I mimo tego, iż wiele osób kojarzy sobie piosenki na tej płycie z kolorami, to Ja słysząc kolejne utwory z tracklisty widzę sytuacje. Momenty, które należą już do przeszłości. Jednak są to bardzo miłe chwile, do których chce się wracać. Tak jest również z całą "8" autorstwa Katarzyny Nosowskiej - osoby, która bardzo mocno wpłynęła na to jaki dziś jestem i czego słucham oraz niezawodnego UniSexBandu, działającego z nią dalej.  Zapraszam do lektury! :)



Nosowska - "8", Supersam Music, 2011

Bestiariusz

Fot. materiały prasowe.
Od razu sprostuję informację. Z tego co słyszałem palec na tej okładce nie należy do Kasi Nosowskiej. Na szczęście najgorszy moment tej płyty jakim jest jej ów obrazek mamy już za sobą (wyboru tej okładki i czarnego bootlega z tekstami wypisanymi malutką czcionką w dolnym lewym rogu nie zrozumiem chyba nigdy, przy tak urokliwej sesji zdjęciowej służącej do promocji płyty). Sama płyta ma za sobą naprawdę ciekawą historię - dla muzyków z UniSexBandu jak i samej Nosowskiej był to ponoć "dziwny okres". Każdy miał jakieś problemy, napięcia nerwów i spazmy nieprzyjemnych emocji. Wpłynęło to na prace nad płytą. Wielokrotnie dochodziło ponoć do kłótni co do brzmienia poszczególnych piosenek. Jak przyznaje sama Kasia - każdy z nich miał w sobie jakieś wewnętrzne bestie i demony, które po części odzwierciedlają się na "8". Skąd ten przedziwny tytuł zapytają niektórzy bardziej dociekliwi, którzy sprawdzą, że jest to dopiero szósta studyjna płyta artystki (koncertówki niestety solowy projekt Nosowskiej jeszcze nie posiada, nad czym bardzo ubolewam, bo odbyta ostatnimi czasy trasa .zip byłaby ku temu idealną okazją, ale nie o tym miałem mówić). Według samej twórczyni jest to liczba oznaczająca bezpieczeństwo i ciepło. Początkowo jednak cały projekt z 2011 nosił roboczy tytuł "Bestiariusz", co wydaje mi się zdecydowanie lepszy tytułem. Jest to jednak chyba już typowe w tworach spod szyldu Hey/Nosowska, że pierwotna nazwa płyty jest zdecydowanie lepsza od tej ostatecznej (na przykład "Miłość! Uwaga! Ratunku! Pomocy! rodzimej formacji Kasi pochodzące z 2009 roku miało się początkowo nazywać "Tranzytem do niebytu"). Co również ciekawe - jest to pierwszy przypadek kiedy teksty mają kluczową rolę w produkcji piosenek, a nie na odwrót jak to zwykle miało miejsce przy tworzeniu płyt, w których Nosowska brała udział. 

Czas rozliczeń.

I faktycznie coś w tym jest, że Nosowska rozlicza się tutaj ze swoimi demonami - być może nawet na dobre. Znajdują się tutaj ostatnie - jak na razie - nostalgiczne teksty artystki, mówiące o złamanym sercu i bólu jaki niesie miłość, będące przez długi czas znakiem rozpoznawczym Kasi. Próżno ich szukać w późniejszych jej dokonaniach jak "Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan" Hey'a. Ów cierpienie słychać już w rozpoczynającym krążek, mrocznym aczkolwiek klimatycznym "Rozszczepie" - pełnego medycznych zagadnień, do którego długo nie mogłem się przekonać, potem Nosowska rozlicza się nawet z porannym wstawaniem w "Daj spać". Potem są zadziorne momentami "Ziarno", buntownicze "JPS" trochę kojarzące się z koktajlem zmiksowanej Bjork z Red Hot Chili Peppers, czy też w końcu singlowa "Nomada". Jak dla mnie największy hit całej dyskografii Nosowskiej. Jest to bowiem mieszanka całej solowej dyskografii artystki. Muzycznie zaczyna się trochę jak odrzut z "UniSexBlues", aby potem przerodzić się w piosenkę pasującą klimatem do elektronicznego "Sushi", sama maniera pod koniec piosenki brzmi trochę jak na "Milenie", a sposób śpiewania w pierwszej i drugiej zwrotce przywodzi mi na myśl kolejno projekty "Nosowska/Osiecka" i debiutanckie "puk.puk". Co więcej kawałek zawsze wolałem w wersji radiowej za swoją szybkość i skoczność (pod spodem do przesłuchania). W wersji oryginalnej jest jakiś taki rozwleczony i zanudzający. 


Płyta nie jest jednak w 100% smutna i tragiczna, Kasia próbuje zmierzyć się z tematyką, która zwykle ją przerażała - pisanie o szczęśliwej miłości. Artystka kilkakrotnie stwierdzała, że łatwiej jest pisać o rzeczach smutnych. Wyzwanie podejmuje w radosnym zwiastunie wiosny, zatytułowanym "Pa!", czy też ckliwym (zapowiadającym już chyba teksty z "Do rycerzy, do szlachty, doo mieszczan"Ulala" mówiącym przepięknie o spełnionej miłości, ale i o jesieni za co mam do tej piosenki wielki sentyment. 

Impresja.

"8" to oprócz niesamowitych tekstów i warstwy muzycznej jedna cholerna impresja! W światach swoich tekstów Kasia tworzy tak piękne obrazy, że sądzę, iż nie powstydziłby się ich sam Monet. Mam na myśli sielankową "Polskę" - wbrew pozorom tekst wcale nie polityczny. Jest to zapis snu Nosowskiej, w którym ponoć stała w wielkim wieżowcu, z którego widać było cały nasz kraj, złożony właśnie z "patchworku województw i łatek powiatów". Ogromne wrażenie robi też siejący obraz burzy w "Kto?" z tekstem na najwyższych wyżynach perfekcjonizmu lirycznego. Oba kawałki zostały prześlicznie pozmieniane w ramach Męskiego Grania w 2012 roku, gdzie grupę na żywo wsparli tacy artyści jak Wojciech Waglewski, Tomasz Stańko, czy Iza Kowalewska (w linkach zarzucam Wam te wykony, abyście zobaczyli jak pozytywne wrażenie "8" robi zagrana na żywo w starciu w cztery oczy ze słuchaczem). Przy okazji uwielbiam werble w koncertowej wersji "Polski". Przedostatnim kawałkiem jest post apokaliptyczny "Tętent", odwołujący się też trochę (nawet trochę bardzo) do wspomnianego wyżej motywu złamanego serca. Ten ostatni kawałek oprócz tego, iż jest prześliczną impresją, poruszającą abstrakcyjne komóreczki wyobraźni mózgu do wizualizowania sobie tego zniszczonego świata, skrytego w nocy, to jest to również kawał dobrej poezji! Kończy go kilkuminutowe bzyczenie świerszczy, mające udawać przerwę przed hidden trackiem (który tak naprawdę hidden trackiem nie jest, gdyż znajduje się na trackliście z tyłu okładki, no ale po co w takim razie te świerszcze(?!) ), bodajże jedynym przebojowym kawałkiem na tej płycie - "O lesie" - stworzonym głównie na potrzeby kampanii Natura 2000, która zrealizowała Kasi na naprawdę genialnej trasie śliczne plakaty i przypinki dla fanów. Oprócz tego organizacja stworzyła też teledysk do piosenki. 


Słowem zakończenia.

"8" jest prześliczną płytą. Jedną z najważniejszych w moim życiu i jedną z ulubionych spośród solowych dokonań Nosowskiej. Wiąże się z nią multum wspaniałych wspomnień, o których mógłbym długo opowiadać. Płytę oceniam oczywiście na 10 z 10 możliwych punktów procentowych, gdyż mógłbym jej słuchać w nieskończoność. Jest pełna magii, pięknych obrazów i świata impresji, do którego już zawsze będziecie chcieli wracać po przesłuchaniu raz tego krążka w całości. No i na tym bym chyba mój wywód zakończył. Herbatę całą wypiłem, płytę przesłucham na wskroś z kilku różnych stron, znowu się rozpisałem aż nadto, ale powspominałem "stare, dobre czasy" (swoją drogą chyba jestem już naprawdę wiekowy jeżeli prowadzę w myślach takie wspomnieniowywody :P). I o to mi chodziło. Polecam Wam przesłuchanie tego arcydzieła i równie pozytywnych wrażeń. I to by było na tyle tego chłodnego wieczora. Dziękuję za uwagę. Do następnego razu. Trzymajcie się ciepło!
Cześć!
Waflekins.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz