Bohaterowie dzisiejszego posta już padają u Waszych stóp. |
Pomplamoose- Tribute to famous people, 2010, ShadowTree Music |
Potęga coverów.
Wprawdzie nie jest to pierwszy album duetu (pierwszym była składanka nazwana po prostu Video Songs z własnymi kompozycjami), jednak dopiero tutaj czuć tą pozytywną magię jaką roztacza wokół siebie Pomplamoose. Na tej płycie znajdują się- jak nazwa wskazuje- hity największych artystów światowych scen muzycznych jednak przerobione na klimaty, które dominują na debiucie owocowego duo- taka mieszanka wybuchowa jest naprawdę ładna, wpadająca w ucho i pozwalająca potupać do niej nóżką, a jednocześnie czuć w tym już jakąś pełną emocji jesienną nostalgię. Pod opiekę biorą naprawdę ogromny rozstrzał gatunkowy, bo pojawia się i Lady GaGa, i Aerosmith, aby wcześniej raczyć nas francuską balladą Edith Piaff. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, obiecuję :)
Akustyczna jesień
Całość rozpoczyna się nietypowo, albowiem coverem piosenki My favourite things. Zwykły Polak zapyta się "a co w tym dziwnego?". Jest to otóż bożonarodzeniowy hit jeszcze z lat '50 ubiegłego wieku przy
akompaniamencie samej jeszcze gitary. Zaraz potem uwodzi prześliczny francuskojęzyczny La vie en rose, tym razem interpretacji prześlicznego utworu Edith Piaff. I chociaż Nataly Dawn przepięknie śpiewa w języku mieszkańców Paryża, to potrafi pokazać, iż doskonale radzi sobie w swoim ojczystym języku. Wersja hitu Beyonce All single ladies by Pomplamoose jest o wiele bardziej przebojowa od oryginału. I tutaj właśnie pojawia się już typowe już dla płyty instrumentarium. Jest bardzo akustycznie i bardzo symfonicznie- w ruch idą chyba wszystkie możliwe instrumenty jakie przeciętny Anglik potrafi zgromadzić w domu. Ale o ile Comte jest zwyczajnym Anglikiem, o tyle muzykiem jest wybitnym i słychać to w jego aranżacjach m.in. September piosenki Earth, Wind and Fire, I don't wanna miss a thing- armagedonowej petardy Aerosmith, czy też Telephone Lady GaGi (o wiele lepsze od oryginału- gorąco polecam przesłuchać), zamykające cały krążek.
Takie tam w duecie- już kadr z videosongu nie do piosenki z tej płyty :) |
All Signle Ladies- to dzięki tej piosence zacząłem słuchać
Pomplamoose :)
Trochę nostalgicznie.
I mimo tego, że w wielu miejscach potrafi być przebojowo i z powerem, o tyle w niektórych momentach wraca delikatny, powabny nastrój z poprzedniej płyty. Jest to przede wszystkim chyba najurokliwsza perełka całego dokonania- Maki'n out- cover ballady Marka Owena, która jest niczym innym jak zwykłym wyznaniem miłości. Gitara basowa prześlicznie komponuje się z delikatnym głosem grającej na niej Nataly, a gitara akustyczna Jacka tylko wtórując gdzieś w tle, dodaje temu jeszcze więcej uroku. Dostajemy oprócz tego musicalowe, znane z wielu filmów Mister Sandman z repertuaru Chordettes- wokalistka atakująca znienacka swoim głosem na kilku różnych ścieżkach, wprowadza słuchacza w ciekawość, by przejść do rozczulającego refrenu.
Maki'n out na żywo. Ciary na plecach.
Wielkie ładunki emocji, które się tu pojawiają powalają na kolana i nie pozwala już wstać. Dodatkowo niezwykle urokliwa symfonia dźwięków, płynących z płyty pozwala poczuć się o wiele, wiele lepiej, śpiewając razem z duetem- jak dla mnie najsłodszą parą internetu (sorry, słodkie kotki z facebooka- jest coś bardziej uroczego od was). Jest to bardzo, bardzo przyjemna płyta na jesień, na której każdy znajdzie coś dla siebie i mimo, że jest kilka słabszych momentów, to lepsza większość zdecydowanie broni całość. Podsumowując Tribute to famous people dostanie ode mnie 9/10.
Dziękuję wam za przeczytanie kolejnego posta i za to, że jesteście tu ze mną. Jeżeli chcecie się podzielić jakimiś spostrzeżeniami, piszcie na muzycznekorki@gmail.com o wszystkim, co tylko przyjdzie do głowy, subskrybujcie i wypatrujcie w internecie, bo będzie się działo! A tymczasem kończę herbatkę i życzę kolorowych snów! :)
Waflekins.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz