Pamiętacie, gdy opowiadałem wam o Dido i jej najnowszej płycie Girl who got away? Jeżeli nie to polecam zaznajomić się z artykułem "Dziewczyna, która uciekła" do którego zamieszczam wam link (http://muzczne.blogspot.com/2012/12/dziewczyna-ktora-ucieka.html). Miesiąc temu poznaliśmy piosenkę Let us move on wykonaną z raperem Kendrickiem Lamarem. Wówczas w muzycznych mediach (w tych zagranicznych rozeszło się to jakoś huczniej niż w tych polskich) zapanował szał związany z powrotem artystki- wszyscy zastanawiali się, czy wypuszczony do sieci utwór jest pierwszym oficjalnym singlem z płyty. Do piosenki powstał również tzw. "lyrics video"- ostatnio bardzo popularny wśród wielu artystów typ prezentowania najnowszych utworów, do których nie ma jeszcze teledysku. Z tej metody poza Dido skorzystali m.in. Hey, Adele, Rihanna, czy też szczeciński raper Łona. Artystka długo milczała co do nowej piosenki, dopiero wczoraj na oficjalnym facebookowym profilu piosenkarki pojawiła się notka o tym, że pierwszym singlem radiowym, promującym krążek Girl who got away stał się kawałek zatytułowany No freedom. Wraz z informacją zamieszczono zdjęcie rękopisu artystki z wypisanym tekstem nowego utworu. Oprócz tego zapowiedziano, że premiera dzisiaj po godzinie 11.30 czasu lokalnego w programie drugim radia BBC.
Widać artystka miała wszystko zaplanowane, gdyż zaraz po premierze piosenki na antenie, do sieci wypłynął videoclip (czyżby pierwszy teledysk)? No freedom całkowicie różni się od prezentowanego poprzednio Let us move on. Tym razem kawałek brzmi znajomo- bardziej w stylu piosenkarki niż duet z Lamarem, nie ma eksperymentowania i podróży w nową stronę. Mamy za to wpadający w ucho refren, wyśpiewywany przez Dido na wielu ścieżkach, w tle przygrywa gitara, a słuchając nowego singla robi się cieplej na sercu. Najnowsza produkcja przypomina ballady z debiutanckiej płyty No angel, mimo iż od jej premiery minęło prawie półtorej dekady artystka wciąż trzyma poziom, stworzyła swój własny styl i wcale nie brzmi on jak przysłowiowy "odgrzewany kotlet". Mimo iż ballada bardzo mi się podoba, to boję się o jej przetrwanie na listach przebojów. Teraz- kiedy musi konkurować z hitami takimi jak Skyfall Adele, Diamonds Rihanny, czy obecnym numerze jeden na UK Top Charts, przebój Jamesa Arthura Impossible, najnowszy singiel Dido nie ma dużych szans na przebicie się. Jako otwarcie płyty sprawuje się idealnie, ale gorzej już z walczeniem o miejsca w podium na listach przebojów. Chociaż, kto wie... przecież kto spodziewał się sukcesu Gotye, czy Gangnam Style? :)
Oprócz singla dane nam już jest zobaczyć okładkę w wersji internetowej oraz znamy datę premiery płyty- jest to 4 marca (idealny prezent na Wielkanoc, czyż nie?). Co więcej! Płyta jest już do kupienia w serwisie iTunes jako pre-order- zamawiając ją otrzymamy jednak już dziś Let us move on oraz No freedom. Doszły mnie również słuchy o tym, że płyta ma zostać wydana w wersji deluxe- z różnymi bonusami w postaci dodatkowych piosenek, remiksów i innych wersji utworów z krążka. Jak widać Dido nie próżnuje, tylko czy krążek zyska przychylność fanów jak te poprzednie? Przekonamy się już za 2 miesiące...
Dzisiaj- 11 stycznia- urodziny obchodzi jedna z największych gwiazd polskiej sceny lat '90, Edyta Bartosiewicz. Jako iż bardzo cenię sobie jej dorobek i życzę jej jak najszybszego powrotu do muzyki, kolejny post będzie t.j. prezentem ode mnie dla niej i napiszę coś o Edycie. Jako zajawkę mogę przypomnieć wam piosenkę- Szał- z płyty Szok'n'Szoł z 1995. Teledysk w całkiem przyzwoitej jakości, zdatnej do oglądania (nie jak większość starszych teledysków na portalu Youtube), polecam posłuchać i zajrzeć za kilka dni.
Waflekins.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz