płytach, które praktycznie zawsze wybrzmiewają u mnie w słuchawkach. W tym roku było nieco inaczej, bo ogólnie o płytach w przyjemnym, letnim klimacie. Stety niestety pora ciepłych dni już nawet na kartkach kalendarza przeminęła - a zastąpiła ją jesień. Niektórzy mówią, że jest ona nawet ładniejsza niż lato (zbieracze liści i kasztanów - łączmy się!). Wróćmy jednak na moment jeszcze do ciepłych dni - oto przed Wami pierwsza jesienna Wyliczanka - moi ulubieńcy lata, czyli kawałki, które podbiły moje serce w ciągu tych wakacji, wałkowałem je do upadłego i wałkować pewnie będę jeszcze przez długi czas, ale wkraczając jakby nie patrzeć w nowy etap życia, warto zrobić muzyczne podsumowanie najdłuższych wakacji w życiu, które wcale nie okazały się takie monstrualnie długie, jak to wszyscy zapowiadali. Tak czy inaczej zapraszam do lektury ;)
13. blur - You're so great
Kojarzycie ten super hicior grupy blur, który śpiewają wszyscy, umieszczają nałogowo w każdej możliwej reklamie, wciskają go w sportowych i ogólnie wyskakuje on na Was nawet z lodówki? Nie będzie o niej mowy! Jedyne co łączy tą odlschoolową balladę z największym przebojem zespołu jest to, że znajdują się na jednym krążku "Blur" z 1997 roku. Czym urzekła mnie ta piosenka? Prostym, akustycznym, aczkolwiek mrocznym brzmieniem kojarzącym się nieco z Placebo i tekstem. Fakt, perfidny zwrot "Coz You're so great and I love you" jest nieco infantylny i na pewno nie jest to dla Damona Albarna Mount Everest jego tekściarskiej kariery, aczkolwiek brzmi przynajmniej szczerze. I ja to kupuję.
12. The Dumplings - "Technicolor Yawn"
Refren tego sielankowego hitu jest niczym klątwa - prawie przez 4 miesiące podśpiewywałem go w wolnej chwili. Aczkolwiek tym na pewno wyróżnia się dobry radiowy utwór - osiada w głowie, rozgaszcza się zanim w ogóle zaprosimy go do środka. Co więcej jest skoczny, pogodny - nic tylko siedzieć na plaży w blasku letniego słońca i popijać drinki z fikuśną palemką. Najpiękniejszy możliwszy czilling tylko ze smażingiem. Co więcej nie zachwycamy się nim tylko w Polsce. Nasze kochane Pierożki posmakowały z tą piosenką między innymi słuchaczom w Czechach, Słowacji i Niemczech.
11. Grimes - "Oblivion"
A oto zwyciężczyni nagrody specjalnej. Statuetka z podpisem "Najbardziej urocza wokalistka XXI wieku" ląduje u Pani Grimes. W dzisiejszych czasach mamy naprawdę sporo pięknych artystek tworzących muzykę, ale swoimi teledyskami, gdzie radośnie podryguje zawsze to w innym kolorze włosów kanadyjska producentka skradła me serce. Oczywiście jej piosenki są równie piękne jak i uroda Kanadyjki. Jej znakiem szczególnym jest to, że na pierwszy rzut ucha odśpiewuje jakieś niezrozumiałe szatańskie frazy. Czasem są one po angielsku, czasem... no właśnie nie wiadomo Na koncie ma trzy studyjne albumy z czego jeden, zatytułowany"Visions", wydany przez słynną na całym świecie wytwórnię 4AD. Grimes miała ponoć wydać w tym roku nowy krążek, ale wyrzuciła go ostatecznie do śmieci. A szkoda - bo w komputerowym stosie usuniętych plików mogły być tam takie perełki jak skoczny "Oblivion".
10. Maja Koman - "My Dear Deer"
Bardzo przyjemny singiel z dużą dawką dęciaków, ukulele i ciepłym głosem Mai Koman - artystki, która jak dla mnie stworzyła krążek roku. Polecam szczególnie na jakieś szalone wakacyjne wycieczki - sprawdza się :D niemniej jednak "Porquois Pas?" (o którym pisałem tutaj) jest płytą uniwersalną na każdą porę roku i nie tylko letnie wyprawy muszę rozbrzmiewać w rytmach tych kilkunastu fantastycznych utworów.