Wreszcie przyszedł ten dzień, że wypatrzyłem płytę przypadkiem na sklepowej półce, a że twórczość Pati nie jest mi obojętna, pomyślałem - ryzyk fizyk, kupuję. Po przesłuchaniu całej płyty od początku do końca moje zdanie na temat krążka zaczęło się zmieniać. Dziś bardzo cenię te piosenki, ale wciąż nie uważam ich za lepsze od tych, które znajdują się na debiutanckiej "Jaszczurce".
Dziś recenzja "Faith, Hope + Fury" - ostatniej (jak na razie) płyty z dyskografii Pati Yang, której tutaj nie opisałem.
Płyta: Pati Yang - "Faith, Hope + Fury"
Gatunek: Muzyka elektroniczna
Wydawnictwo: EMI Music
Data wydania: 2009
Najlepsze utwory: "Summer Of Tears", "Red Hot Black", "Over", "Outside", "The Boy in Your eyes"
Co to za Pani Pati?
Jak przy każdej recenzowanej tutaj płycie tej Pani, przybliżę kilka szczegółów z jej życiorysu, także kto wie co nieco o Pati, spokojnie może przeskoczyć do kolejnego nagłówka.
Patrycja Grzymałkiewicz czyli Pati Yang urodziła się i wychowała w Polsce. Tutaj mieszkała do 16 roku życia, dopóki wycieczka do Anglii nie przerodziła się w dłuższy pobyt, rozpoczęcie nauki w londyńskiej szkole muzycznej i początek tworzenia podwalin swojego debiutu fonograficznego, zatytułowanego "Jaszczurka", który wyda po powrocie do Polski w 1998 roku. Niestety odmienne spojrzenia na karierę artystyczną wydawcy oraz artystki, doprowadzają do konfliktu z wytwórnią i słabej promocji bardzo dobrej płyty. Pati Yang po zakończeniu trasy koncertowej w Polsce, wyjeżdża i koncertuje po hipsterskich klubach w Europie, aby ponownie trafić do Anglii i zamieszkać tam już na stałe. Poznaje tam swojego przyszłego męża, Stephena Hiltona, z którym nawiązuje współpracę przy nowym projekcie Children (ten wydaje na świat tylko dwie piosenki, ale przeradza się w większy projekt FlyKKiller (o, jeszcze go mogę kiedyś zrecenzować, super)). Pati odnosi w Anglii kilka sukcesów - m.in. nagrywa z Davidem Holmesem ścieżkę dźwiękową do dosyć popularnego filmu "Ocean's Twelve", współpracuje z wszelkiej maści guru muzyki trip-hopowej, w której utrzymany był jej debiutancki krążek. Wszystko to prowadzi do nagrania w 2005 roku w legendarnym Air Studios (z którego korzystali też Coldplay, Muse, czy Florence+The Machine) swojej drugiej płyty - "Silent Treatment". Utrzymana jest w podobnej stylistyce co debiut, a za sprawą singla "All That Is Thirst" odnosi nawet umiarkowany - jak na muzykę niszową -sukces komercyjny i kończy się nawet wizytą w Opolu na "Superjedynkach" (szczyt marzeń spełniony).
Furiatka.
Źródło: materiały prasowe |
Nieuchronnym następstwem wydania płyty, jest chęć na wydanie kolejnej. 2009 to był czas, kiedy Pati naprawdę intensywnie koncertowała razem z mężem, nagrywała od groma projektów pobocznych. O ile w 1998 roku była dosyć zagubioną dziewczyną, która stawia pierwsze kroki w dorosłym świecie, w 2005 dojrzewającą kobietą, która pewnie idzie przez życie po sukcesy. Mijają jednak cztery lata i Pati czuje potrzebę na ukazanie kolejnej swojej odsłony (bo jej płyty w sumie zawierają tak osobiście brzmiący materiał, że ma się wrażenie, iż każdy kolejny to nowy kawałek duszy muzykantki). Tym nieuchronnym następstwem jest właśnie płyta "Faith, Hope + Fury".
Po przesłuchaniu muzyki, przetłumaczeniu i przeanalizowaniu tekstów można śmiało wyciągnąć dwa wnioski. Po pierwsze - artystka rusza muzycznie w zupełnie nową stronę, ewoluuje i odchodzi od mrocznych, trip hopowych brzmień, a kieruje się ku eleganckiemu avant-popowi. Po drugie - jest to najsmutniejszy zestaw piosenek, jakie stworzyła dotychczas artystka. Nie bez powodu krążek nazywa się "Faith, Hope + Fury" (z angielskiego "Wiara, Nadzieja + Furia"), bowiem tu całość aż kipi od emocji. Często negatywnych. Ma się wrażenie, że podmiot liryczny historii tu opowiedzianych dusi się w swoim życiu, nie żyje w zgodzie ze światem.
Funkcjonuje, ale duszone emocje coraz bardziej chcą się wydostać na zewnątrz.
Wszystko na raz.
Wszystko zaczyna się od pozostającego jeszcze w klimacie starszych piosenek "Summer Of Tears" z pulsującym, nerwowym basem, a Pati wybucha w refrenach kolejnych utworów aż po nostalgiczne, zagrane na pianinie "Coming Home". Długo nie mogłem się do tego wydawnictwa przekonać może właśnie przez nietypowe połączenie ciężkiej tematyki i lżejszej niż dotychczas muzyki, zaglądającej do różnych gatunków. Muzycznie dostajemy bowiem misz masz: rocka, który reprezentuje np. "Stories from Dogland" (opowiadający ponoć o życiu w komunistycznej Polsce), czy najsmutniejsze chyba z całości "Red Hot Black", idącego nieco w kierunku orkiestralnej muzyki filmowej "The boy in Your eyes", chwytającego się r'n'b "A little wrong", czy czysto popowych songów - trochę niedocenionego "Over", "Timebomb" (którym zainteresowało się na tyle tvp, że aż zaprosiło Pati do wykonania piosenki w serialu "Londyńczycy" i wystąpienia w kilku odcinkach produkcji) - a wszystkie te gatunki pomieszane są z charakterystyczną dla artystki elektroniką. Utwory przekazują wiele różnych emocji, ale też proponują równie dużo rozmaitych brzmień.
Odpoczynek od depresyjnych elektronicznych nut dają umieszczone na ostatnich dwóch pozycjach na płycie ballady. Pięknie podsumowują całość i wyciszają miotanego emocjami słuchacza. "Outside" zagrane tylko z akompaniamentem gitary akustycznej i wspomniane wcześniej"Coming Home". Cały ten miks sprawia, że całkiem niezły album jest dosyć ciężki w odbiorze. Mimo tego polecam dać szansę - jeżeli ktoś jest otwarty na różne odmiany gatunków muzyki i lubi smutające brzmienia, "Faith, Hope + Fury" szybko wkradnie się w Wasze serca. Na zakończenie zostawiam Was z teledyskiem do "Timebomb" - najpozytywniejszą z całego krążka. Co by tak się ciągle nie załamywać.
Do następnego razu ziomeczki! ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz