Po raz ostatni lub przedostatni - Akustyczny Sierpień. Na ten moment nie mogę dokładnie stwierdzić, co będzie się działo w przyszłym tygodniu - musicie być cierpliwi i zaglądać. Planuję wkrótce facebookowego fanpage'a, więc obserwowanie będzie nieco łatwiejsze. Na razie nie ma innej opcji niż zaglądanie tu notorycznie. Dzisiaj jak to ostatnio tutaj bywa - po raz kolejny będziemy raczyć się gitarami. Dziś jednak z trochę większym powerem. Płyta stosunkowo nowa bowiem swoją premierę miała niespełna dwa miesiące temu. I w porównaniu z omawianymi już "Our Hearts First Meet" i "Life for rent" słychać, że jest to płyta przynależąca do już zupełnie innego, nowego pokolenia muzyków - słychać to modne indie zacięcie, ale jest też w tej codzienności pewna niecodzienność. Wybaczcie mi, że zaczynam takim oksymoronem.
Ale o tym co on oznacza, zaraz opowiem!
Zapraszam do lektury ;)
George Ezra - "Wanted on Voyage", Sony Music Entertainment, 2014
Na tą płytę natrafiłem w sumie zupełnym przypadkiem - ktoś wrzucił jedną z piosenek z albumu na swojego fejsa. Znałem wcześniej wprawdzie singlowy "Budapest", który podbija listy przebojów na całym świecie. Chociaż to w sumie różnie bywa, bo gdy u nas w Polsce, czy we Francji niezbyt się piosenka przyjęła, w tym czasie cała Nowa Zelandia i Wielka Brytania się Ezrą niesamowicie jarały - no i ja się z tymi drugimi totalnie zgadzam. Okładka albumu nawiązuje swoją stylistyką do wspomnianego singla. Tłum, w którym każdy się czymś zajmuje i wyłaniający się z niego młody chłopak. Wpisuje się on idealnie w panującą ostatnio modę na chłopców w hipsterskich aczkolwiek bardzo eleganckich koszulach, z akustyczną gitarą pod pachą, grający swoje kameralne piosenki. To właśnie jego historię będziemy właśnie poznawać w czasie przesłuchiwania debiutanckiego "Wanted on Voyage". Zaczyna stosunkowo młodo - wszak 21 lat to doskonały moment na podbijanie świata. Różnica między teledyskiem do "Budapest" jest taka, że piosenkarz zmienił kolor koszuli. Zaprasza nas do swojego świata. Zaprasza do wysłuchania szesnastu opowieści o dorastaniu.
Sympatyczny obraz do "Budapest". Jeden z moich ulubionych teledysków -
niby to spokojne, a jednak dynamiczne i ciągle coś się dzieje.