Dziś ciężar wiosny pachnącej rozkwitającymi kwiatami. Ja jak to ja - pory roku kojarzę z ulubionymi płytami. Dużo dobrych dźwięków kojarzy mi się z tym okresem.
Może jest ich już nawet za dużo?
Dziś będzie felieton. Dawno tego nie robiłem. Niestety - u mnie zwykle jak pojawiają się tu przemyślenia, to zawsze się robi jakoś tak ckliwie i smutno.
Znowu wprowadzę dramaturgię na Korkach.
Niby noc jak każda inna. Wczoraj wybrałem się na happysad w Słowianinie. Lubię tę okolicę bo i Odra, i port, i dźwigozaurów rząd w tle majaczącym na tle zachodzącego słońca. Bardzo poetycki, zachwycający obrazek. Katharsis przezyłem jednak dopiero wewnątrz słynnego, szczecińskiego Domu Kultury. Pogo niesamowite, energia nie do opisania, krok za krokiem krok. Teraz dzięki temu modny fiolet zdobi moją prawą rekę. Nie powiem mocno na mnie to urzekło. Już drugi raz idę na happysad i dostaję to, czego tak mocno oczekuję zawsze idąc na koncert Hey'a. Mocne, obrastające w siłę brzmienia, wspólne śpiewanie piosenek i taniec spoconych ciał.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć - Cały mój świat potrzebuje psychologa.
Zamieszanie na chacie. Na moim odtwarzaczu w spisie artystów jedno widnieje na drugim, gdy drugie spogląda na pierwsze do góry. Nie dość, że nazwa zaczynająca się na "h" to i brzmienie w pewnym momencie bardzo do siebie podobne. Ale wczoraj w mojej głowie zrodziła się myśl.
A co jeśli ja ich po prostu nie rozpoznałem? Może to oni mają dźwigać sens, którego łaknę?
Oczywiście Kasia Nosowska na zawsze zostanie moją liryczną matką i osobą muzycznie inspirującą. Zjawiła się w idealnym momencie mojego życia. Była wtedy wiosna, a ja czułem się za ładny dla brzydkich, a dla brzydkich zbyt ładny, za mądry dla głupich, a dla mądrych zbyt głupi i zbyt czysty dla brudnych, a dla brudnych zbyt czysty. Totalnie to poczułem i zachciałem być jak ona (taką mimikę twarzy zachowam do końca). Ten romans trwał cztery lata. Nie było przez ten czas dnia bez płyty Hey'a. Dalej nie zastukałem do wrót normalności. Chyba dlatego, że mimo tego, że od tamtej pory wiele się zmieniło gdzieś tam w głębi duszy dalej tak się czuję.
Słucham obecnie więcej elektroniki niż surowego rocka, ale gdzieś tam siedzi buntownik, który rwie się do fali i pogo. Moja guru chyba już niekoniecznie tak odczuwa. Zintegrowała się z otaczającym ją światem i śpiewa o nim ładnie. Chciałbym tak jak ona mówić, że jesteście wszyscy cenni, piękni, dzielni tak jak ja. Bliżej mi stety niestety do tego, iż kiedyś kupię nóż i powyrzynam wszystkich w koło.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć - Cały mój świat potrzebuje psychologa.
No niestety - mimo mojego wesołego charakteru, muzykę najbardziej lubię smutną, śpiewaną przez niepoprawnych romantyków. I tu znowu happysad bardziej jakoś do mnie zaczyna pasować, bo u niego tylko zawierucha, deszcz i czarne chmury, a nie wybieranie na dobre, na zawsze.
Nie zrozumcie mnie źle. Według mnie Hey z czasów "kiedy kogoś miałam sobie/gdy pachniało deszczem i marzyłam wieczorem" miażdży cały happysad na łopatki, tyle że wokalistka już nie nosi dredów ani nie jest łysa, koncerty nie są tak rockowe jak kiedyś, a grupa jest bardziej ugrzeczniona. Happysad to dalej nie serce tylko kawał mięsa.
Nie czuję się z tym dobrze, cierpi me sumienie - raczej nie czyściutkie.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć - Cały mój świat potrzebuje psychologa.
Czy w moim sercu znajdzie się miejsce dla dwojga? Uda się zostawić dwoje, czy któreś wygra ten konflikt o uznanie moich uszu?
Więc teraz to jest wojna? Kryzys wiary, czy tylko chwilowa fascynacja?
Da się tak mieć dwójkę guru, kiedy ta osoba z definicji nawet się nie odmienia przez przypadki i liczby?
Jest nadzieja, że może choć to dziwne ja sumienia mam dwa. Teraz w głowie mi i Hey, i happysad.
Co teraz robić? Czyje płyty katować w tym konflikcie wiary?
Mam nadzieję, że będzie pięknie ociekać szczęściem przez sto lat.
Jeśli wiesz co chcę powiedzieć - Cały mój świat potrzebuje psychologa.
Problemy pierwszego świata.
Ale zanim pójdę.
Życzę miłego dnia!
Waflekins.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz